poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Czarci krąg, czyli o wampirach na wesoło

Wolę się śmiać, niż się bać, toteż chętniej sięgam po komedie niż po mrożące krew w żyłach thrillery, kryminały. Opowieści o wampirach unikam, bo mnie po prostu nie interesują. Co mnie zatem podkusiło, by sięgnąć po książkę, która łączy w sobie te wszystkie elementy? Nieważne, grunt, że efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. 
Dawno tak dobrze się nie bawiłam, jak przy czytaniu nowej książki Iwony Banach - tłumaczki z języka włoskiego i francuskiego, autorki powieści "Chwast", "Pokonać strach", "Pocałunek Fauna", "Szczęśliwy pech", "Lokator do wynajęcia", "Klątwa utopców". Te trzy ostatnie tytuły to przezabawne komedie. Nie znam jeszcze  "poważnej" odsłony twórczości pisarki. W odsłonie "rozrywkowej" jest dla mnie mistrzynią humoru. (...)

 
całość mojej opinii:

http://www.polscyautorzy.pl/index.php/pl/recenzje/921-iwona-banach-czarci-krag-szara-godzina

"Serce" R. Franczak



Marginesy 2016




"Serce - to najpiękniejsze słowo świata
Serce - to najcudniejszy w życiu skarb
(...) to baśń skrzydlata, to szczęście i zaklęty czar"
(Sł. St. T. Otrym)

Tytuł "Serce" do tej pory kojarzył mi się tylko z opowiadaniami Amicisa, które czytałam w dzieciństwie. Nie lubiłam ich. Według mnie są zbyt smutne, zbyt dramatyczne i za trudne dla  dziecka - przynajmniej tak je wówczas odbierałam. Przytłaczały mnie. 
Teraz ten sam tytuł nabrał dla mnie zupełnie innych skojarzeń, a to za sprawą książki Radki Franczak - fotografki, reżyserki, autorki filmów dokumentalnych,  debiutującej w dziedzinie literatury. Jej powieść "Serce" oczarowała mnie.
Długo ją czytałam i jeszcze dłużej trwało zanim zebrałam się do nakreślenia o niej kilku zdań.

Trudno mi powiedzieć, na ile  to zasługa stylu narracji, a na ile moje zasugerowanie się rekomendacją Andrzeja Wajdy, ale nasunęła mi się myśl, że  to opowieść bardzo filmowa. Napisana pięknym językiem, sugestywna, stawiająca przed oczami gotowe obrazy. Ciężka, a jednocześnie jakby utkana z pajęczyny lub mgły - delikatna, stworzona przez autorkę o niesamowitej wrażliwości, empatii, przenikliwości.

Bohaterką, a zarazem narratorką jest Wiktoria, młoda dziewczyna, która w celach zarobkowych wyjechała do Szwajcarii, gdzie znalazła pracę w domu dwóch dość ekscentrycznych kobiet - Robin i jej matki Shirley. Najpierw porządkowała bibliotekę zmarłego przed laty Severina, potem była towarzyszką i opiekunką starszej pani. Dogadywała się z nią lepiej niż jej córka. Okazuje się, że osobiste relacje rodzinne Wiki też nie były w porządku, dziewczyna musiała uporać się z traumą. 

Powieść toczy się leniwie i sennie. Przetykana jest klimatycznymi, niewyraźnymi zdjęciami. Opowiada o chorobie, śmierci, przemijaniu, o wolności,  pięknie, skomplikowanych relacjach między rodzicami i dziećmi, o podróżowaniu w głąb siebie, poszukiwaniu własnej tożsamości, budzeniu się ze snu, odkrywaniu prawd, dojrzewaniu do zmian. Pokazuje także kontrast między szarą jeszcze wówczas ojczyzną Wiki a atrakcyjną "zagranicą".

Proza Radki Franczak ma w sobie coś, czego ze świecą szukać wśród zalewających rynek polskich debiutów literackich. Mało która powieść jest czymś więcej niż zgrabną obyczajówką, niczego temu gatunkowi nie ujmując. Czasem jednak ma się  ochotę na lekturę głębszą, ambitniejszą, na piękną, smutną, szlachetną historię. I właśnie "Serce" taką potrzebę zaspokaja. 


Pozostaję z nadzieją na filmową adaptację tej powieści i kolejne teksty spod pióra Radki Franczak.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Trzepak z rzepaku, czyli jak "ugryźć" Bargielską...



Wydawało mi się, że nie jestem z poezją na bakier, ale czasem jednak porywam się z motyką na słońce.
Gdy w skrzynce mailowej zawitał newsletter Biura Literackiego polecający "Selfie na tle rzepaku" Justyny Bargielskiej, ochoczo zgłosiłam się do zrecenzowania tomiku. Skusił mnie niebanalny tytuł, urzekł  po prostu.Przyznam się, że na pierwszy rzut oka przeczytałam "Selfie na trzepaku", ładnie prawda? Trzepak - symbol dzieciństwa niejednego z nas, selfie - znak naszych czasów, moda fotograficzna, pomyślałam - ciekawe zestawienie. Gdy okazało się, że tytuł jednak brzmi inaczej  - też mi się podobał. Technologia i natura, nowoczesność i tradycja.
Nazwisko poetki  nie było mi obce. Bargielska zasłynęła przejmującym prozatorskim debiutem "Obsoletki", zdobyła Nagrodę Literacką Gdynia, była nominowana do Paszportów Polityki, Silesiusa, oraz Nagrody Nike. Jej wiersze są tłumaczone na kilka języków.
"Selfie na tle rzepaku" ukazało się w serii  22.wiersze podróżne.  To taka cieniutka książeczka w sam raz do torebki, do kieszeni. Dokładnie 22 utwory w wyborze samej autorki. Pochodzą one z wcześniejszych tomików - Dwa fiaty, Nudelman, Dating Sessions, Bach for my Baby.
Wiersze Bargielskiej traktują o życiu i śmierci, miłości, są przepełnione smutkiem, opowiadają o odrealnionej  rzeczywistości. Da się zauważyć w nich melodyjność i dynamiczność. Są oniryczne, surrealistyczne, dziwaczne,  gęste od metafor. Każdy wers jest pełen tropów, którymi można podążać. Autorka "grzebie" w języku konstruując ze słów zaskakujące budowle. Szokuje, urzeka, daje do myślenia. Poetycka buntowniczka, która ma powód.
Niestety, osobiście poległam na całej linii, nie potrafiłam w znaleźć tych wierszach niczego dla siebie, nie udało mi się uchwycić wędki, którą zarzuciła autorka. Nie czuję się dobrze w jej stylistyce, nie nadążam za jej poetycką wyobraźnią.


Tomik polecam tym, którzy lubią poezję współczesną i nie boją się wyzwań. Może znajdziecie klucz, jak "ugryźć" Bargielską? Ja się poddaję.




Justyna Bargielska, Selfie na tle rzepaku. 22 wiersze podróżne, Biuro Literackie 2016

środa, 24 sierpnia 2016

Pajęczyna Charlotty - klasyka dla dzieci

unnamed (2)
Jeśli lubicie opowieści o zwierzętach, cenicie klasykę oraz szukacie książki starannie i elegancko wydanej – sięgnijcie po Pajęczynę Charlotty. Ta słynna na całym świecie powieść dla dzieci ukazała się niedawno w przekładzie Marii Jaszczurowskiej nakładem Wydawnictwa Literackiego.
(...)
Moją recenzję znajdziecie  na stronie magazynu Życie i pasje.
Zapraszam do lektury.

środa, 17 sierpnia 2016

Smakowity jabłecznik... i przypraw bez liku

Pamiętacie tę uroczą, wspomnieniową książkę?

"Te wspomnienia z dzieciństwa znanego poety i pisarza angielskiego ukazały się w roku 1959, kiedy to Laurie Lee po raz pierwszy od dwudziestu lat powrócił do ubogiej wioski w hrabstwie Gloucester, gdzie w gronie licznego rodzeństwa, pod opieką ukochanej matki, porzuconej przez męża dzielnej i niezwykłej kobiety, spędził lata dziecinne i pierwszą młodość.
Wrażliwy, utalentowany chłopak wcześnie zaczął pisać wiersze i grać na skrzypcach. Mając lat 16 zorganizował własną grupę muzyki i tańca, występującą w okolicy. Opuścił rodzinną wioskę mając lat 19i zarabiając grą na skrzypcach wywędrował w świat, najpierw nad nieznane mu morze, potem do Londynu i wreszcie do Hiszpanii, której szmat przemierzył zdobywając swą grą chleb i przyjaźń. Powrócił tu, aby wziąć udział w wojnie domowej, choć, jak sam pisał, "nie było wówczas rzeczą modną walczyć z dyktatorami".

W podróżach swych poznał kraje śródziemnomorskie, na Cyprze nakręcił film dokumentalny."
 źródło opisu: Czytelnik, 1975

Dobre wieści! Wypatrzyłam w zapowiedziach na jesień wznowienie!
ZYSK I S-KA            

 
   



Ale to nie koniec literackich smakowitości. Oto co jeszcze znalazłam na stronie wydawnictwa Zysk i S-ka:



Hinduska Tilo prowadzi etniczny sklep w kalifornijskim Oakland. Przyprawy, które sprzedaje, mają jednak niezwykłe właściwości. Tilo ma wielką magiczną władzę, lecz jednego jej nie wolno. Jeśli kogoś pokocha, straci nie tylko swój dar, ale być może także życie. I oto w sklepie Tilo pojawia się mężczyzna, który przyciąga ją z niezwykłą siłą...
 
 
"Mistrzyni przypraw łączy w sobie narrację typową dla realizmu magicznego i poetycki styl z relacją z życia hinduskich imigrantów w USA. Najważniejszy jest jednak niezwykły, tajemniczy nastrój książki, który sprawia, że nie można się rozstać z prozą Divakaruni".
 
"The New Yorker"
(materiały pochodzą ze strony  http://www.zysk.com.pl/)

Był taki film, bardzo mi się podobał, więc tym chętniej przeczytam wersję książkową.

Wyszukałam jeszcze parę ciekawych propozycji, ale o nich innym razem ;-)


piątek, 12 sierpnia 2016

Jeszcze siedem...

Policzyłam, że jeszcze tylko siedem książek do zrecenzowania, w tym 4 do przeczytania ( bo już 3 za mną) i... fajrant ;-)
Ostatnio nagromadziło mi się sporo zobowiązań, nastąpiła czytelnicza niemoc i powstały zaległości. Na szczęście już z nich wychodzę.
Będę mogła intensywniej korzystać z własnych zapasów na półkach i "ugryźć" te pożyczone.
Hmm, dawno nie pokazywałam stosików, nie wiem nawet, czy w tym roku był jakiś...
A sporo się tytułów u mnie pojawiło. Co nieco mam uwiecznionych na nieopublikowanych zdjęciach, część muszę do pokazania przygotować. Wkrótce, obiecuję.
Gdy się zastanowiłam, doszłam do wniosku, że całkiem sporo książek zakupionych/pożyczonych. wygranych przeczytałam "w międzyczasie".
Były to:
Lady M. - Ałbena Grabowska
Awaria małżeńska - N. Socha/M. Witkiewicz
Pani mnie z kimś pomyliła - I. Łepkowska
Cześć, co słychać? - M. Witkiewicz
Kilka dni lata - M. Sobieszczańska
Nie tak łatwo być Czesławem - Cz. Mozil. J. Sztandera

Jestem w trakcie lektury Lotu nisko nad ziemią Ałbeny G.

Notkę, o której z nich, chcielibyście przeczytać najpierw?

czwartek, 11 sierpnia 2016

Uwielbiam Belzebuba! ("Nieboszczyk wędrujący")

Książka zajęła mi ze dwa wieczory i jeden poranek przy kawie. Zasmuciła mnie. Mianowicie tym, że mimo typowej objętości, zbyt szybko się skończyła. Tak jak drobne przekąski w miseczce, orzechy, rodzynki, czy owoce, po które odruchowo sięgamy, zajadamy ze smakiem i nagle... pusto.
 
Moją opinię przeczytacie pod linkiem.

środa, 10 sierpnia 2016

"Brzydki czlowiek..." - opowiadania W. Kowalewskiego

http://zycieipasje.net/wp-content/uploads/2016/07/brzydki-cz.jpg 

Zachwycona Excentrykami, postanowiłam kontynuować przygodę z prozą Włodzimierza Kowalewskiego, literata uznanego i nagradzanego, nadal jednak zbyt mało znanego szerszemu gronu czytelników. Zbiór Brzydki człowiek i inne opowiadania znakomicie nadaje się do „posmakowania” jego twórczości. Określiłabym ją jednym słowem: wytrawna.
(...)



wtorek, 9 sierpnia 2016

"Moje książeczki. Księga druga"

Z radością i dumą otwierałam wieczorami wielką księgę w zielonej oprawie, by czytać córce kolejne opowiadania z klasyki literatury dziecięcej, z okresu mojego dzieciństwa i jeszcze wcześniejszych czasów. Chwała Naszej Księgarni za tak śliczne i wartościowe publikacje.
Drugi tom "Moich książeczek" zawiera siedem utworów, pochodzących z popularnej przed laty serii z charakterystycznym "kotem w butach".   Znalazły się tu takie perełki jak: "Wawa i jej pan" Jana Edwarda Kucharskiego, "Pilot i ja" Adama Bahdaja (znany z kanonu lektur dla pierwszaków), "Apolejka i jej osiołek" Marii Kruger, "Pampilio" Ireny Tuwim, czy słynny "Kot w butach" w wersji Hanny Januszewskiej.
(...)
Ciąg dalszy pod linkiem.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

"Saga Puszczy Białowieskiej" Simona Kossak

Marginesy 2016
Na początku tego roku miałam przyjemność przeczytać książkę Anny Kamińskiej "Simona. Opowieść o niezwykłym życiu Simony Kossak", słuchałam także radiowych audycji w Trójce poświęconych tej publikacji i jej fenomenalnej bohaterce - "czarownicy z Białowieży", znakomitej biolożce, całym sercem oddanej przyrodzie. Wcześniej nie miałam pojęcia o jej istnieniu. Myślę, że nie byłam w tej swojej niezawinionej ignorancji odosobniona. Dopiero od niedawna jest w mediach głośno o "czwartym Kossaku", Simonie, która zamiast pędzli i ołówków wybrała mikroskop, magnetofon i szereg innych narzędzi do pracy badawczej. Specjalizowała się w psychologii zwierząt i naukach leśnych. W tej dziedzinie się spełniła. 
Swoje miejsce na ziemi znalazła w leśniczówce "Dziedzinka", którą dzieliła z fotografem Lechem Wilczkiem, ich związek był specyficzny, oparty na niezależności i wspólnej pasji.

Simona Kossak była silną, zdeterminowaną, bezkompromisową kobietą, zaangażowaną totalnie w swoje przedsięwzięcia. Jej ekscentryczny tryb życia w sumie nie dziwi, a jej ogromna wiedza i miłość do natury  budzą podziw i szacunek. Na szczęście pani profesor nie tylko skupiała się na publikacjach naukowych, ale starała się popularyzować wiedzę o przyrodzie i jej ochronie. Nagrywała audycje radiowe i telewizyjne, publikowała artykuły, pisała książki. Tylko ona doskonale wiedziała, co w puszczy piszczy...

Owoc jej pracy to m.in. "Saga Puszczy Białowieskiej". Niesamowita opowieść o puszczy od czasów prehistorycznych po współczesne, naznaczone niszczącą działalnością człowieka.
Książka - ba, księga! -  zawiera mnóstwo informacji z dziedziny biologii, ekologii, danych liczbowych. Ich ogrom jednak nie przytłacza, bowiem wszystko to opowiedziane zostało w gawędziarskim tonie, jakby przy ognisku, gdzie zafascynowani słuchacze chłoną każde słowo padające z ust opowiadacza i mają przed oczyma wykreowane przezeń postacie.
Celowo wyróżniono zielonym kolorem pierwszą, tę bardziej gawędziarską część rozdziału, by kontynuować czarnym drukiem tę pisaną bardziej oficjalnym dyskursem.

Simona Kossak zabiera czytelników w podróż przez historię - począwszy od wędrówek mamutów, poprzez dzieje plemienia Jaćwingów, czasy powstania styczniowego itp. Opowiada o sokołach, bartnikach, bobrach, polowaniach zagrażającym gatunkom... Często odwołuje się do źródeł, kronik Jana Długosza i innych. Oddaje hołd przyrodzie, stawia jej literacki pomnik i nawołuje ludzi do opamiętania - bo sami nie wiedzą, co czynią eksploatując serce i zielone płuca swojej ojczyzny. 

"Saga Puszczy Białowieskiej" to obszerna, piękna i wartościowa lektura. Niełatwa jednak w odbiorze dla kogoś, kto rzadko sięga po pozycje popularnonaukowe i "tkwi po uszy" w beletrystyce. Dla miłośników literatury przyrodniczej jest to miód na serce, fascynująca przygoda, źródło wiedzy i wzrastającej świadomości ekologicznej. 

Książkę wydano w serii EKO pod redakcją Adama Pluszki,  opakowano w estetyczną szatę graficzną - oczywiście - w zielonych barwach. Całości dopełniają liczne fotografie oraz bogata bibliografia.

Warto ją mieć w domowej biblioteczce.


http://www.marginesy.com.pl/



czwartek, 4 sierpnia 2016

Niektórzy


Niektórzy ludzie są przemądrzali.
Niektórzy mają klapki na oczach.

wszędzie ramki
ma być tak i tak
kalendarz
zasady
rady srady

lepiej iść na spacer
poczuć wiatr
zobaczyć niebo
usłyszeć szum liści

to chyba ważniejsze



Moja lista blogów