 |
Olga Rudnicka, Cichy wielbiciel, Prószyński i s-ka, 2012 |
Twórczość Olgi Rudnickiej zewsząd chwalą i to bardzo, i choć nie każdej osobie zaistniałej ostatnimi czasy na rynku wydawniczym daję szansę, to co do pióra tej autorki miałam ochotę przekonać się sama. Nadarzyła się okazja we "Włóczykijce", nie omieszkałam skorzystać - zapisałam się w kolejce i oto przełom września i pażdziernika spędziłam nad najnowszą książką Rudnickiej. Z przyjemnością stwierdzam, że było warto!
"Cichy wielbiciel" nie jest czytadłem o perypetiach przyjaciółek, romansach singielek, domkach nad jeziorem i pensjonatach we mgle... - nic z tych rzeczy. To nie jest komedia romantyczna. Niech nikogo nie zwiedzie tytuł. To powieść ważna i godna polecenia ze względu na temat, jaki podejmuje, a mianowicie zjawisko stalkingu. Problem dość niestety częsty, przerażający w skutkach, ale prawie niedostrzegalny społecznie, dopiero od niedawna ujęty w polskim kodeksie karnym.
Julia jest zwyczajną, młodą kobietą. Skończyła studia, ma pracę, chłopaka, wynajmuje mieszkanie z koleżankami z uczelni. Niczego nie pragnie jak spokojnego, zwykłego życia. Tak w sumie jest, aż do czasu, gdy zaczyna dostawać głuche telefony, miłosne sms-y z fragmentami wierszy Asnyka, wyznania, kurier przynosi kwiat, lecz nie wiadomo od kogo... Niby fajnie, koleżanki zazdroszczą takiego romantycznego adoratora, sugerują, że Julka poznała kogoś nowego... Pozornie można by wszystko obrócić w żart, gdyby to był tylko incydent. Sytuacja jednak narasta. Uporczywe dzwonienie i nadsyłane wiadomości utrudniają, wręcz uniemożliwiają Julii pracę, zatruwają życie. Co gorsza - przychodzą już nie tylko na służbową komórkę, której numer był na wizytówce, ale i na numer prywatny. Potem dochodzą prezenty, śledzenie... Rozkręca się spirala psychicznych oddziaływań. Kobieta jest przerażona, czuje się osaczona, jej życie sypie się jak domek z kart (wszystko to bowiem odbija się na pracy, rodzinie, przyjaciołach), padła ofiarą czyjejś obsesji, stała się obiektem uczuć wahających się od miłości do nienawiści... Kim jest tajemniczy osobnik, który wie o niej wszystko? Do czego jeszcze może się posunąć? Dlaczego ją to spotyka? Jak można przerwać tę obsesyjną "wojnę podjazdową"?
Oczywiście nie ma sensu streszczać powieści, bo i tak więcej niż w sferze fabularnej dzieje się w psychice i zachowaniach bohaterów. Co ciekawe, mamy sytuację pokazaną nie tylko od strony nękanej dziewczyny, ale i z perspektywy stalkera - jego zachowanie, motywacje. W głowie się nie mieści tok myślenia takiego "psychola" i jego kreatywność w snuciu pajęczej sieci, zdobywaniu namiarów, kamuflażu. Nie do wyobrażenia są skutki działań takiego "dręczyciela" - od ingerencji we wszystkie aspekty życia, przez wzbudzenie strachu, poczucia winy (!), po konieczność zmiany pracy, miejsca zamieszkania, jakby ucieczkę, aż po depresję.
Poprzez fabułę Rudnicka ukazała cały mechanizm stalkingu, łącznie ze sposobami pomocy osobie, która padła jego ofiarą ( działalność detektywa, porady psychologa, strona internetowa temy poświęcona). W dodatku wręcz "podręcznikowo" zaprezentowane są typowe reakcje otoczenia - ignorowanie problemu, bagatelizowanie, uznawanie sytacji za romantyczną sprawę, czy obarczanie winą osoby dręczonej (że niby sprowokowała kogoś). Niezrozumienie występuje także ze strony policji - brak podstaw do aresztowania, do szukania sprawcy, skoro czyn nie wyczerpuje znamion wykroczenia, czy przestępstwa (mimo zmian w prawie stalking jest trudny do udowodnienia) Reakcje bliskich ofiary są nieraz bardzo nieadekwatne do sytuacji, ale i sama sytuacja jest nietypowa, trudna do pojęcia, więc też nieraz trudno się dziwić, może sami zareagowalibyśmy w taki sposób. Idąc dalej, nie wiadomo jak postępowalibyśmy na miejscu Julki - z zewnątrz przecież łatwo oceniać, co niepotrzebnie zrobiła, co powinna była zrobić, jak się zachować...
Kilka razy podczas lektury zdarzyło mi się pomyśleć np. " no przecież wystarczy zmienić numer telefonu i po kłopocie" , ale potem okazywało się, że moja rada jest próżna, bo bohaterka tak uczyniła, ale nadal tkwiła w pajęczynie stalkera, a ileż razy można zmieniać komórkę i to nie tędy droga, by uciekać. Dziwiłam się, dlaczego niszczy dowody, ale potem docierało do mnie, że chce się odciąć od tego, co jej zatruwa życie, że nie myśli jak prawnik, ale działa w złości, rozpaczy, czy bezsilności. Nie sposób czytelnikowi nie zaangażować się emocjonalnie w przedstawioną historię.
Powieść napisana jest zgrabnie, bez zgrzytów, prostym językiem. W pewnych fragmentach pojawia się specyficzny zapis, ale wydaje się on nieodzowny (np. powtarzające się słowa piosenki - odzwierciedlenie nieustannej melodyjki telefonu). Nie ma tu kunsztownych metafor i rozbudowanych opisów, bo nie o to tu chodzi. Ważny jest przekaz całej historii, uświadomienie istoty problemu, jakim jest stalking. Naprawdę, nie zdajemy sobie sprawy jak niebezpieczne może być to zjawisko, a także jak nieraz łatwowiernie wystawiamy swoje dane na portalach spolecznościowych oraz beztrosko udostępniamy namiary znajomych.
"Cichego wielbiciela" powinien przeczytać każdy - ku przestrodze i dla własnej wiedzy. Olga Rudnicka po raz pierwszy w literaturze polskiej podjęła temat stalkingu. Zbeletryzowana forma ułatwia poznanie problemu a postaci bohaterów
sprawiają, że całość przemawia dobitniej niż suchy artykuł w prasie czy
rozdział z podręcznika psychologii. Książka ma walory edukacyjne, owszem, ale przede wszystkim emocjonalne, a czyta się niemal jednym tchem. Polecam tę powieść, bo warto.
"Cichego wielbiciela" przeczytałam w ramach akcji "Włóczykijka" i przyznam, że to najlepsza spośród wszystkich książek ( a było ich już kilka), jakie do mnie dotarły tą drogą.
PS. Ślicznie dziękuję za smakowite umilacze, które uprzyjemniły mi czas lektury, a do zdjęcia się nie załapały.