Uwielbiam i znam na pamięć wiersz Danuty Wawiłow, ale tym razem nie mogę powtórzyć "Gdzie się podziały moje daktyle...", bo moje daktyle wcale nie wyparowały, a wręcz przeciwnie - objawiły się niespodziewanie w czeluściach szafki, gdzie leżały całkiem zapomniane w paczuszce, schomikowane jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Nie przeterminowały się na szczęście i dostarczyły rozkosznie pysznej przekąski wieczorową porą - przy lekturze równie smacznej (przynajmniej dla mnie) powieści.
Jest nią "Tristan 1946" Marii Kuncewiczowej. Tak nieopatrznie raz wyjęłam z półki ten tomik z serii Koliber i tak tylko zerknęłam.... i już nie odłożyłam. Piękna, spokojna, psychologiczna proza. Delektuję się nieśpiesznie. Jeszcze mi trochę zostało, powitam z nią marzec, ale zapiszę chyba na luty, bo jednak w rozpoczęłam i większość przeczytałam w tym miesiącu. Zastanawiam się też, czy ma sens takie rozliczenie miesięczne, bo co z lekturami z przełomu?
O 'Tristanie..." chciałabym napisać szerzej, zrobię to jak już skończę, ochłonę i ubiorę wrażenia w zdania.
O ile daktyle są dość poetyckie, to kapusta kojarzy się z prozą życia, choć i krztynę romantyczności można jej przypisać - " bez ciebie noc taka pusta...". Jednak nie romantyczną, a całkiem przyziemną miałam przygodę z tym warzywem.
Otóż nie dalej jak wczoraj wybrałam się do warzywniaka na naszym osiedlu, a jest to mały wąski sklepik. Poczyniłam sprawunki i wycofywałam się już do wyjścia wzdłuż zastawionej wszelkim dobrem ogrodniczym lady, gdy nagle - łup! Rozejrzałam się, czy aby nie strąciłam czegoś torebką... Okazało się, że tuż obok mojej głowy, z górnej półki spadła... główka kapusty. Opatrzność czuwała!!!
Otóż nie dalej jak wczoraj wybrałam się do warzywniaka na naszym osiedlu, a jest to mały wąski sklepik. Poczyniłam sprawunki i wycofywałam się już do wyjścia wzdłuż zastawionej wszelkim dobrem ogrodniczym lady, gdy nagle - łup! Rozejrzałam się, czy aby nie strąciłam czegoś torebką... Okazało się, że tuż obok mojej głowy, z górnej półki spadła... główka kapusty. Opatrzność czuwała!!!
Ponoć poprzedni klient tak wybierał i przebierał w tej kapuście niczym w ulęgałkach, że zostawił je byle jak ułożone, niestabilnie, no i siłą grawitacji ( a może i jakąś diabelską, kto wie...) spadła głowa... Ekspedientka trochę się przejęła, trochę narzekała, że musi poprawiać, jak ktoś tak "przesegreguje" na półkach, trochę się razem ze mną śmiała z przypadku. Swoją drogą, czy nie lepiej było kapustę umieścić gdzieś niżej, a na wysokościach coś bardziej efemerycznego....
A to feler, westchął seler....
Z warzywnych dywagacji przejdźmy do cyferek.
W lutym przeczytałam 8 książek, przy tym jednej jeszcze nie skończyłam, a pozostałe to przeważnie opowiadania bądź niezbyt obszerne powieści.
Recenzyjnych sztuk jeden (Wielka Litera jako wydawnictwo zapowiada się obiecująco), pożyczonych - sztuk jeden (co prawda niewypał, ale zdarza się), reszta - zbiory własne.
Bieżąca Trójka E-pik zrealizowana w 2/3 (bez wątku niewolnictwa), za w kategorii "książka ulubionego autora" trafiły się aż trzy (Nora Roberts, Doris Lessing. Maria Kuncewiczowa - każdą pisarkę/jej twórczość lubię za coś innego).
W "W królestwie Nory Roberts" opublikowane dwie wypowiedzi, jedna dotyczy lektury z końca stycznia, druga- z lutego.
Nie udało mi się tym razem wyrobić z "Pod hasłem" / list,/ a planowałam "Listy do młodego pisarza" Llosy, cóż, innym razem.
Książką miesiąca wybrałam ex aequo "Korytarz" oraz (nieco awansem)"Tristana 1946"- za dostarczenie wyjątkowych emocji i czytelniczej satysfakcji.
Plany na marzec - skończyć "Tristana...", jak się pojawi egzemplarz do recenzji - czytam priorytetowo, może zabiorę się za Broniewskiego, no i ciekawe, co "zada" nam Sardegna....Może marcowa Trójka E-pik zainspiruje mnie, co by tu wyciągnąć z półek...
Trzymajcie się ciepło i uważajcie na spadające kapusty!
A.