niedziela, 3 grudnia 2023

"Ciche cuda. Z zachwytu nad życiem" Anna H. Niemczynow

 


Trochę skusiła mnie śliczna, kwiatowa okładka, trochę zadziałał jakiś impuls, koniec końców nieco "w ciemno" zgłosiłam się do zrecenzowania tej książki. Początkowo miałam wrażenie, że pomyliłam się, bo ta pozycja to zupełnie nie moja bajka, jednak z każdą kolejną stroną coraz bardziej ją doceniałam.

W kilkunastu opowieściach autorka odwołuje się do własnego, bogatego doświadczenia (a trzeba przyznać, że w życiu spotkało ją wiele i dobrego i złego). Opowiada o swoich przejściach, o trudnych sytuacjach w jakich się znalazła, o tym, jak była traktowana przez rodzinę, bliskich, znajomych i nieznajomych; o kryzysach i efektach podjętych działań. Dzieli się swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Opowiada o swoich słabych i mocnych stronach, nie wywyższa się, nie jest ideałem.
Myślę, że niejednej osobie może tym dodać skrzydeł i dać piękną lekcję, jak nie poddawać się mimo przeciwności losu i jak doceniać te tytułowe "ciche cuda", których doświadczamy na każdym kroku, ale często ich nie zauważamy, nie dostrzegamy jaką niosą wartość.

Na zdjęciu na skrzydełku okładki widnieje piękna, uśmiechnięta, emanująca radością i szczęściem kobieta, z kwiatami w długich włosach, z błyskiem w oczach. Patrząc na nią, nikt by nie pomyślał, ile przeszła. Dopiero lektura książki "Ciche cuda" nam to uświadamia. Jej życie nie było różami usłane, wręcz przeciwnie, począwszy od trudnego dzieciństwa, jednak - dzięki niesamowitej woli i samozaparciu -  z brzydkiego kaczątka wykluł się łabędź. Swoim życiorysem mogłaby obdzielić kilka osób, niestety, tyle się naraz skumulowało na jednym "koncie". I to nie jest tak, że od pewnego momentu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko układa się idealnie, bo są nadal górki i dołki, zakręty i mielizny, ale też... świeci słońce i kwitną kwiaty, które same zasiejemy.

Jestem pod ogromnym wrażeniem osobowości Anny H. Niemczynow, jej odwagi, szczerości, otwartości, dystansu do siebie. Owszem, momentami może brzmi jak "Coelho w spódnicy", ale trzeba przyznać, że porusza i motywuje, w sposób, który naprawdę może dotrzeć do odbiorcy. Naprawdę podziwiam, że zechciała tak otwarcie i bezpośrednio podzielić się prywatnymi sprawami, sytuacjami, w których znalazła się (i zapewne znajdzie) niejedna osoba - np.  brak akceptacji, samotne macierzyństwo, nieudane małżeństwo, toksyczni ludzie, anoreksja, bulimia, uzależnienie od sportu, emigracja, choroba. Wydaje mi się, że łatwiej przeżyć i pokonać własne problemy, wiedząc, że ktoś też takich (a może i gorszych) doświadczał i wyszedł z nich zwycięsko. I nie chodzi tu o licytowanie się czyja sytuacja była gorsza, a czyja lepsza, ale o takie poczucie wspólnych doświadczeń, o przekonanie się, że każdego może to spotkać i że "da się z tym coś zrobić".

Niemczynow jest osobą wierzącą, w książce daje temu wyraz, dzieli się modlitwami, ale nie próbuje nikogo "nawracać", niczego nie narzuca. Po prostu opowiada o własnej ścieżce wiary, pielgrzymce, roli modlitwy w jej życiu. Co ciekawe, zarzucono jej, że ( cytuję) "taka z pani katoliczka, jak z koziej dupy wiatrak". Tymczasem jest wrażliwą, tolerancyjną osobą, która uważa, że wiara lub jej brak to prywatna sprawa, a jej powieści z założenia są świeckie, poruszające wiele różnych problemów. Po prostu - życiowe.
Nie czytałam jeszcze żadnej z nich. Zdążyłam się jednak dowiedzieć, że autorka podejmuje szeroką tematykę obyczajową, nie omija trudnych, ważnych spraw, niejednokrotnie wykorzystując w swojej prozie to, czego sama w jakiś sposób doświadczyła, przeżyła. Ten autentyzm wydaje się być mocnym atutem. Niewykluczone, że kiedyś sięgnę po którąś z powieści Anny H. Niemczynow.

Nie wszystko w "Cichych cudach" mi się podobało, mam tu na myśli zwracanie się do czytelnika "przyjaciółko", "przyjacielu", nieco egzaltowany styl oraz polecanie własnych książek. To jednak moje subiektywne wrażenie i absolutnie nie przekreśla wartości tej publikacji. Im bardziej się w nią zagłębiałam, tym bardziej doceniałam, jaka jest ważna i potrzebna. Szczególnie poleciłabym ją młodym osobom, choć starszym też, wszystkim znajdującym się na życiowym zakręcie, w poczuciu beznadziei. Ta książka nie daje gotowych recept, ale wspiera, skłania do refleksji, inspiruje do zmian, dodaje skrzydeł. To świadectwo życia, które warto poznać.



2 komentarze:

  1. Trochę już słyszałam o tej książce. Może kiedyś... Okładka faktycznie śliczna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby mówi się "nie oceniaj książki po okładce", ale to właśnie okładka często sprawia, że sięgamy po daną książkę.
      "Ciche cuda" to specyficzna książka, według mnie warto ją poznać.

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów