"Tak miało
być" Julia Żugaj, Przemek Corso, wyd. SQN
Jestem zaskoczona. Sygnowana nazwiskiem
influencerki/wokalistki Julki Żugaj oraz autora/lektora/konferansjera Przemka
Corso powieść młodzieżowa okazała się daleka od ideału, ale przyzwoita, i to w
podwójnym znaczeniu.
Obyło się bez wulgaryzmów, nieobyczajnych scen, toksycznych zachowań - bezpieczne
treści.
Ta niedługa opowieść o rodzinie, przyjaźni, pierwszej miłości, sporcie,
marzeniach i determinacji napisana
została dość poprawnie, prostym językiem, przyjemnym w odbiorze. Niewykluczone,
że przeoczyłam jakieś błędy, czy potknięcia, bo słuchałam audiobooka, a wtedy
mniej skupiam się na samym tekście (jestem raczej wzrokowcem).
Fabuła jest niezbyt oryginalna, wręcz banalna, nierozbudowana ( momentami
niestety spłaszczona i streszczona), może nawet nudnawa, ale spokojna, pełna sielankowej
atmosfery, ciepła i miłości, ze smutną nutą, utrzymana w klimacie amerykańskiego
filmu familijnego. Czasem po prostu takich potrzebujemy dla poprawy nastroju.
Pamiętam jak w soboty czekało się na
cykl "Walt Disney przedstawia", gdy po animowanej bajce nadawano
właśnie taki familijny film, często o szkolnej drużynie (hokeja, koszykówki,
baseballu itp.) rozgrywającej ważny mecz, a w tle były perypetie uczuciowe i
problemy rodzinne bohaterów. I właśnie w
tym stylu jest "Tak miało być".
Mia mieszka wraz z mamą i jej drugim mężem w nadmorskim miasteczku Cape Mae w New
Jersey. Gra w baseball, do którego pasją zaraził ją ojciec. Podczas wakacji
uczęszcza na treningi. Zaprzyjaźnia się
z mieszkającą u babci tajemniczą Sophie, poznaje jej starszego brata... Nietrudno
domyślić się, że coś między nimi zacznie się dziać.
Wkrótce ma odbyć się mecz z drużyną z Nowego Yorku. Okazuje się, że tata Mii
nie może wtedy przyjechać. To jednak nie wszystko, z czym musi zmierzyć się
nastolatka...
Można zarzucić, że bohaterki zachowują się zbyt dziecinnie ( i zbyt grzecznie)
jak na 17 lat, lecz zważywszy na to, że odbiorcami, a raczej odbiorczyniami tej
książki zapewne będą dziewczyny 10-13 l. ( a może nawet i młodsze fanki Julii),
to nie stanowi większego problemu.
Trochę marudziłam na te amerykańskie realia, nie potrafię zweryfikować, czy tam
wszystko się zgadza. Oświećcie mnie proszę, czy w USA rośnie bez (lilak)?
Odnoszę wrażenie, że to taki wyidealizowany obrazek, domki jak z pocztówki, rodzinne
posiłki, impreza na plaży i ten roznosiciel prasy na rowerze, ciągle nie trafiający
gazetami pod drzwi (kadr jak z filmu, co nie?)
Podobało mi się to, że pasją głównej bohaterki nie był makijaż, czy taniec, ale
baseball, choć mogłoby być nieco więcej
opisów, czy szczegółów związanych z tą dziedziną sportu. Przyjmuję jednak, że
ważniejszy jest jednak wątek romantyczny i rodzinny, to na nich chcą się skupić
nastoletnie czytelniczki, a nie na baseballowych treningach.
Doceniam przedstawienie pozytywnych relacji rodzinnych ( między rozwiedzionymi
rodzicami, między ojcem a córką, między ojczymem a pasierbicą itd.) oraz
zaakcentowanie przyjaźni, sportowego zaangażowania, otwartości, wzajemnej
życzliwości. W ogóle jakoś tak sympatycznie było.
Spośród postaci szczególnie mnie ujęły babcia Agata o polskich korzeniach
gotująca pierogi oraz Ben - wzór ojczyma, utalentowany kulinarnie, który nawet
spróbował zrobić... żurek.
"Tak miało być" to żadne arcydzieło, ale jako czytadło, taki
"american dream" czy raczej "friendship and love" dla
młodszych nastolatek, w porównaniu z
tym, co pojawia się na rynku wydawniczym (mam na myśli słynną "Rodzinę
Monet" i hurtowo drukowane teksty z wattpada) to naprawdę ujdzie.
Audiobooka słuchało mi się przyjemnie, czyta Marta Wągrocka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)