Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felietony/eseje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felietony/eseje. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 stycznia 2023

"Kobiety mojej duszy" Isabel Allende




Chilijska pisarka, od lat mieszkająca w USA, autorka kultowego "Domu dusz", jest w pewnym sensie "kobietą mojej duszy", toteż nie mogłam pominąć jej najnowszej książki, stanowiącej zbiór autobiograficznych rozważań na temat m.in. życia, miłości, starzenia się, feminizmu, twórczości. Dzięki tej lekturze poznałam bliżej ulubioną autorkę i doszłam do wniosku, że optymizmu i dystansu do siebie można jej pozazdrościć.

Przeczytałam sporo książek pióra Isabel Allende, z przyjemnością sięgnęłam także po niezbyt obszerny tomik, w którym pisarka dzieli się z czytelnikami osobistymi refleksjami i życiowym doświadczeniem. Teksty są krótkie, można je czytać po kolei, razem tworzą spójną całość, ale też da się je podczytywać "na wyrywki",  bowiem przypominają felietony w prasie i choć nie mają odrębnych tytułów to każdy z nich ma temat przewodni, mniej lub bardziej wyraźną puentę.

Allende opowiada o swoich korzeniach,  dzieciństwie, rodzinie, pracy, swoim postrzeganiu świata. O tym, jak narodził się jej feminizm, bunt oraz irytacja maczyzmem.  O roli kobiet, skutkach  patriarchatu, przemocy, o konieczności zmian. O miłości na różnych etapach życia, kobiecości oraz o pogodzeniu się z nieuniknioną starością i śmiercią.
Przywołuje w opowieściach ważne dla niej postaci kobiet: matkę Panchitę, młodo zmarłą córkę Paulę, agentkę literacką i przyjaciółkę Carmen Balcells, czy Elizę Sommers - bohaterkę powieści "Córka fortuny". Wspomina również mężczyzn takich jak jej dziadek ( tradycjonalista, który jednak uważał, że małżeństwo to bardzo korzystny interes dla mężczyzn, ale kiepski dla kobiet), dyplomata wujek Ramon, czy trzeci mąż Roger.

Obserwacje i stwierdzenia  Allende dla osób oczytanych, świadomych, "siedzących" w temacie feminizmu nie okażą się nowe, ani odkrywcze. Stanowią jednak taką esencję, wypunktowanie najważniejszych spraw i na pewno pozwolą innym wiele sobie uświadomić. Podobnie jak uwagi o przemocy wobec kobiet, czy o funkcjonowaniu osób w podeszłym wieku w społeczeństwie. Być może to, co dla większości jest oczywistością, do niektórych trafi dopiero właśnie w takiej "pigułce" - odpowiednio naświetlone, podparte przykładami, w krótkim, przystępnie napisanym tekście.

Odebrałam Isabel Allende jako osobę pełną wigoru, optymizmu, madrą, aktywną, mającą poczucie humoru i dystans do siebie.
Jej życie nie było usłane różami, jeśli już to były one mocno kolczaste. Z każdego zdarzenia czerpała doświadczenie, które potrafiła przekuć w cenną lekcję na dalsze życie. Ma świadomość swoich zalet i wad. Wie, że "dusza młodnieje, ale ciało ulega degradacji". Cieszy ją jej obecny wiek, bycie kobietą; to, że nie musi udowadniać "męskości", czyli być silną osobowością, może sobie pozwolić na "luksus proszenia o pomoc i popadania w sentymentalizm". Uważa swą starość za cenny dar, tym bardziej, że ma to szczęście póki co być sprawną, samodzielną, kochaną.  Ma świadomość bliskości śmierci - porównuje ją do eleganckiej kobiety, która czeka na nią w ogrodzie i przypomina, że trzeba wykorzystać każdy dzień.  Marzy o lepszym świecie, pełnym piękna, pokoju, radości, harmonii, życzliwości, bez agresji i dyskryminacji. Uważa, że trzeba skończyć z patriarchatem. Podkreśla, że  posłuszeństwo, uległość, strach szkodzą kobietom tak bardzo, że nie mają świadomości swoje władzy. 
Wierzy w to, że młode pokolenia, głównie kobiety zmienią świat.


"Kobiety mojej duszy" to taka książka-przyjaciółka, opowiadająca o kondycji kobiety we współczesnym świecie, wspierająca, dająca nadzieję. To publikacja nie tylko dla fanów twórczości Isabel Allende, dobrze byłoby, gdyby przeczytali ją także mężczyźni. Osobiście będę do niej co jakiś czas wracać, z przyjemnością również zajrzę do innych książek chilijskiej pisarki. Mam nadzieję, że najnowsza powieść - "Violeta" ukaże się również na polskim rynku.


czwartek, 6 maja 2021

"Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym" Agnieszka Graff



Po 20  latach od pierwszego wydania ukazała się nowa, poszerzona wersja zbioru esejów Agnieszki Graff.  Na internetowych forach ta książka polecana jest jako idealna na początek przygody z feminizmem, a jej fragment trafił do licealnego podręcznika w zestawieniu z tekstem Elizy Orzeszkowej. To z jednej strony dokument epoki, w której została napisana, z drugiej – nadal ważna publikacja, która pomaga uświadomić sobie pewne zjawiska i zaobserwować zmiany. Graff jest świetną obserwatorką i komentatorką, w dodatku ma świetne pióro. Warto przeczytać.
(...)

Nie sposób tu te eseje streszczać jeden po drugim. Dość powiedzieć, że to ważne testy, które otwierają oczy, poszerzają horyzonty, uświadamiają wiele spraw. Niekoniecznie zawsze trzeba zgadzać się z autorką, ale warto poznać jej punkt widzenia i przyjrzeć się,  jakie zmiany zachodziły po roku 1989, jeśli chodzi o prawa kobiet i ich obecność w życiu publicznym. Niestety trochę to smutny i gorzki obraz, bo jeszcze mocno tkwimy w miejscu, choć już powoli coś pęka, rodzi się bunt…

Książkę  świetnie się czyta. Autorka precyzyjnie i logicznie prowadzi swoje wywody, jasno argumentuje,  czasem dodaje nieco ironii. Sprawnie demaskuje mechanizmy rządzące współczesnym światem, odwołując się  do faktów, danych, życiowych sytuacji, tekstów kultury.  Nie jest przy tym nachalna, nie stawia się w pozycji mentorki, nie poucza, ale opowiada i naświetla nam zjawiska i sytuacje. Czytając, można wiele sobie uświadomić, zrozumieć, przemyśleć, zobaczyć w innym świetle.
 
 
 Książka wpasowała się do majowego hasła w wyzwaniu -zabawie "Pod hasłem"


piątek, 15 maja 2020

"Pocieszki" K. Grochola


"Na słońce i na deszcz. Na radość i na smutek. Na co dzień. Na co tydzień. Do czytania w kółko. Po cichu i na głos.
Przyjaciołom i nieznajomym. Dowcipne, mądre, przynoszące otuchę - po prostu - pocieszki"
/z okładki/

Mówcie sobie co tam chcecie, ja tam lubię Katarzynę Grocholę. Za jej osobowość i za twórczość, za poczucie humoru, szczerość i klasę. Nie przeczytałam wszystkich jej książek, ale też nie zatrzymałam się na etapie trylogii "Nigdy w życiu" - "Ja wam pokażę" i "A nie mówiłam!", nie patrzę tylko przez pryzmat ekranizacji. Czytałam  m.in. "Zielone drzwi", opowiadania  z tomu "Zagubione niebo", mam "Trzepot skrzydeł". Podobała mi się powieść "Przeznaczeni" i w nosie mam marudzenie innych, że to pogmatwane, słabe, takie i owakie...  Liczą się moje odczucia. Tak też jest w przypadku "Pocieszek", o których już zdążyłam poczytać opinie, że " banalne, frazesy, nic nie wnoszą, są o niczym.". Tylko czasem można odnieść wrażenie, że ktoś bierze zbiór felietonów   rodem z "babskiego magazynu" i spodziewa się traktatu filozoficznego, albo czyta kryminał i narzeka, że krwawe sceny, bierze komedię i dziwi się, że śmieszne... Oczywiście, każdy ocenia subiektywnie, ale czasem warto się zastanowić co się czyta, dla kogo i po co to jest napisane. Nie wiem, czy łapiecie, o co mi chodzi.

"Pocieszki"  to zbiór kilkudziesięciu dykteryjek, refleksyjnych zabawnych, ciepłych i optymistycznych krótkich historyjek, takich właśnie "ku pokrzepieniu serc". Autorka we wstępie zaznacza, że  to, co tu opisała, naprawdę się zdarzyło, wszystkie pocieszki są prawdziwe. Niektóre teksty były kiedyś drukowane  w czasopismach (niektóre rzeczywiście brzmiały znajomo...).
Właśnie to są takie formy gazetowe, idealne do czytania przy kawce, herbatce, pisane tzw. lekkim piórem, prosto z serca, szczerze, otwarcie. To takie historie z życia wzięte, bardzo zwyczajne, znane z codzienności, bardzo nam bliskie.

Na pewno każdy kiedyś miał na przykład sytuację, że słyszał dziwny hałas w domu, oczyma wyobraźni widział wybuchający piecyk gazowy, popsutą lodówkę,czy inny "kataklizm", a to był ptak, który wleciał przez otwór wentylacyjny i się szamotał, albo jakaś kuna na strychu, czy coś w tym stylu... Każdy na pewno był niezadowolony, bo miał - dajmy na to - plany pracować w ogrodzie czy robić grilla, a tu deszcz od samego rana - jednak z pewnych powodów to był udany dzień... albo pomylił daty, wydał kupę kasy na same "potrzebne" rzeczy w "okazyjnej promocji", spotkał znajomą, która opowiedziała ciekawą/dziwną/inspirującą historię... No takie tam życiowe sytuacje, obserwacje i przemyślenia.
Żadne mecyje, ale też nie wydumane i nie sztucznie napompowane, nie żadne "bądź sobą" "ciesz się życiem" i "czytaj książki, bo są dobre". Żadnego modnego motywowania i nadmiernego psychologizowania.
Raczej mamy tu: zobacz, wydarzyło się to i tamto, czułam tak i tak, ktoś lub coś sprawiło, że spojrzałam na coś w inny sposób, coś doceniłam, dostrzegłam, zmieniłam itp.
Jakbyśmy rozmawiali z koleżanką, sąsiadką, tak zwyczajnie, "po ludzku".

Każda z opowiastek Grocholi ma jakiś "morał" ( ale nie nachalny), prowadzi do konkluzji, refleksji, uświadamia nam coś może i oczywistego, ale nie zawsze i nie przez wszystkich dostrzeganego.  Są tu  teksty lepsze i  słabsze, ale ogólnie ciepłe, miłe, mądre, podnoszące na duchu.
Bardzo przyjemna lektura, zwłaszcza w ostaniach czasach.

Projekt okładki i stron tytułowych - Andrzej Pągowski.
Bardzo ładne wydanie, twarda oprawa, wstążeczka.


Książka pasuje do majowej Trójki E-pik,
kategoria: "Będzie dobrze", czyli coś optymistycznego

środa, 7 sierpnia 2019

"Patyki, badyle" U. Zajączkowska


 

Zakochałam się od pierwszego przejrzenia, przekartkowania najnowszej książki z serii EKO wydawanej przez Marginesy pod redakcyjną opieką Adama Pluszki. Nie sądziłam, że można tak zajmująco i poetycko opowiadać o roślinach, o ich budowie, wzroście, ruchu i w ogóle o całej ich fascynującej egzystencji. Urszula Zajączkowska, poetka i botaniczka, czyni to profesjonalnie, perfekcyjnie i przepięknie!
(...)
Co tam dalej nabazgrałam macie tu pod linkiem:


http://zycieipasje.net/2019/08/07/patyki-badyle-urszula-zajaczkowska-recenzja/

wtorek, 29 marca 2016

O filmach można rozmaicie....

Ani krótka, ani o miłości. Ta pokaźnych rozmiarów limonkowozielona książka, wręcz "cegła", nie jest romansem, ani powieścią obyczajową, jak na pierwszy rzut oka mogli sądzić niektórzy. To zbiór bardzo subiektywnych tekstów poświęconych filmom, opowieść o emocjach, jakie wzbudziły, o kinowych fascynacjach. Po prostu - o pasji. (...)

ciąg dalszy:
http://www.polscyautorzy.pl/index.php/pl/recenzje/886-karolina-korwin-piotrowska-krotka-ksiazka-o-milosci-proszynski-i-s-ka


piątek, 8 sierpnia 2014

"Kupa kultury" L. Bugajski

http://www.polscyautorzy.pl/index.php/recenzje/596-leszek-bugajski-kupa-kultury-proszynski-i-s-ka 
Kultura, głupcze! 
 Irytuje mnie tytuł tego programu,  ale tym razem się nim posłużę, by zaprosić do przeczytania mojej recenzji zbioru esejów Leszka Bugajskiego o kulturze współczesnej i czterech jeźdźcach apokalipsy.
Rekomendacja  Janusza Głowackiego na okładce, tematyka i   "prowokacyjny" tytuł skutecznie przekonały mnie do sięgnięcia po tę książkę.
Interesująca lektura, choć niekoniecznie w warunkach upalno-urlopowych.

Czytajmy polskich autorów, nie tylko beletrystykę.

środa, 30 kwietnia 2014

"Kto to pani zrobił?" A. Passent

Gdzie można dostać dobre szpilki?
 W PASSENTerii!!
(A.G.)



Wyd. Wielka Litera 2014





Do córki Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta miałam zawsze neutralny stosunek. Nie oglądałam jej - i nadal jakoś mi się to nie składa - w telewizji, nie drażniła mnie więc jej maniera, która razi wiele osób. Natomiast gdy napatoczył mi się numer "Twojego Stylu" to jego lekturę zazwyczaj rozpoczynałam od felietonów, w tym także pióra Agaty Passent i przyznam, że czytałam jej teksty z przyjemnością. Potem podpadła mi ta osóbka bardzo, ale już nie wnikajmy dlaczego. Z czasem się "od-obraziłam", znów mi była obojętna. Kiedy dowiedziałam się o jej książce, uznałam, że może być ciekawie i chciałam przeczytać. I oto zrealizowałam ten zamiar, całkiem sobie to chwaląc.

"Kto to pani zrobił?" to wybór felietonów, jakie Autorka publikuje już od 18 lat na łamach Twojego Stylu. Zatem mamy do czynienia z pełnoletnią felietonistką! Tytuł pochodzi od jednego z tekstów, który zaczyna się od oburzenia "fachowca" na stan ściany, na której miałby zamontować półki (ściana krzywa, nic się nie da zrobić!), a jego meritum stanowi zdanie "Polski mężczyzna nie czuje się spełniony, zanim do cna nie skrytykuje swego poprzednika.". Rzeczywiście, coś w tym jest, zwłaszcza w połączeniu z tendencją Polaków do uważania siebie za eksperta we wszelkich dziedzinach, ciągłego krytykowania. To tylko jednak czubek góry lodowej.


Agata Passent błyskotliwie, celnie, niekiedy z przekąsem odmalowuje portret człowieka współczesnego i realia otaczającego go świata, świata pełnego absurdów i paradoksów. "Dostaje się" i mężczyznom i kobietom. Teksty zgrupowano w rozdziałach o następujących, jakże wymownych tytułach np.: "Baba w futrze, czyli z życia Polaka", "Pasożytka, czyli z życia Warszawki", "Szeherezada z mokrą szmatą, czyli z życia kosmopolitki", "Doświadczona dziewica, czyli z życia matki, żony i kochanki", "Mężczyzna w lufciku, czyli z życia myślicielki", "Tanio popsuję, czyli z życia mojego".

Autorka zgrabnie wbija szpileczki, ale nie kłuje nimi złośliwie, tylko zaznacza i uwypukla, ironicznie prezentując swoje obserwacje. Takie literackie szpilki znajdziemy tylko w "passenterii"!!! Codzienność i ludzie nieustannie zaskakują, wachlarz wad, przywar i stereotypów jest szeroki, zatem materiału do tekstów nie brakowało i na przyszłość nie zabraknie. Nie ma tu skandali, sensacji i rewolucji, nikt się nie obrazi ( no chyba, że brak mu zdrowego rozsądku i dystansu do siebie, ludzi i świata). Na uwagę zasługuje różnorodność poruszanych kwestii. Są m.in. sprawy damsko- męskie, wspomnienia, inspiracje. Można tej pani nie lubić, ale nie można jej odmówić inteligencji, ironii (także autoironii) zmysłu obserwacji i umiejętności krytycznego myślenia.


Okładka - na pierwszy rzut oka nie wzbudza sympatii, mi również się nie spodobała. Wykombinowałam jednak sobie, o co tu chodzi. To przecież "słitfocia", autorka pstryka swój portrecik z przymrużeniem oka w dosłownym tego słowa znaczeniu, by w taki przewrotny sposób podkreślić to metaforyczne "przymrużenie". Występujące w otoczeniu Passent rekwizyty typu młotek, drabina i kask według mnie nie tylko wiążą się z tytułowym felietonem, ale pokazują, że dziennikarka nieco wyremontowała swoje teksty, chce zburzyć mur stereotypów i zbudować parę interesujących tez.

Wiem, że nie którzy nie trawią Agaty Passent, ale może nie warto się uprzedzać na podstawie paru występów w tv. Nie upieram się, by na siłę kogokolwiek przekonywać do tej książki. Na próbę proponuję siegnąć po teksty publikowane w "Twoim Stylu". Gdy komuś przypadnie do gustu styl autorki, wtedy może siegnąć po więcej- cały zbiór "Kto to pani zrobił?". Sympatyków pióra założycielki Fundacji "Okularnicy" namawiać nie trzeba, wiadomo: kto lubi, ten przeczyta.

Wspomnę, że książkę rekomenduje Kuba Wojewódzki w Kronice Popkuluturalnej w "Polityce",
a 7 maja o godz. 19.00 w Faktycznym domu Kultury w Warszawie, ul. Gałczyńskiego 12 odbędzie się spotkanie z autorką, które poprowadzi Rafał Bryndal.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Kabarecik już nie leci

Wyd. II 2014
Prószyński i S-ka

Moje refleksje  na temat zbioru felietonów Olgi Lipińskiej, autorki słynnych programów kabaretowych i reżyserki wielu spektakli znajdziecie TUTAJ.

Dla zainteresowanych tą książką dobra wiadomość: 

 1 egzemplarz do wygrania! 

Zapraszam do udziału w konkursie.
Szczegóły na stronie Czytajmy Polskich Autorów, pod recenzją.

czwartek, 9 stycznia 2014

"Wolna miłość" Roma Ligocka




Wydawnictwo Literackie 2013
  • Moja pierwsza książka przeczytana w Nowym Roku - dobra wróżba na cały rok;
  • Zbiór zawiera teksty (felietony/szkice) publikowane w miesięczniku "PANI" w latach 2011-13 oraz kilka nowych;
  • Autorka - malarka i pisarka, niezapomniana dziewczynka w czerwonym płaszczyku, dobra znajoma z lustra i kobieta w podróży, która z czułością patrzy na księżyc, nie zawsze nad Taorminą, ale wszystko z miłości;
  • Kobieta z klasą, przemawia przez nią dojrzałość, doświadczenie, jak też młodość ducha i radość życia; wiele można się od niej nauczyć;
  • Pięknie i mądrze pisze o miłości, wolności, przyjaźni, samotności, pamięci,  itp.
  • Doskonała obserwatorka ludzi i świata, celna, ale subtelna komentatorka;
  •  Przedstawia okruchy własnego życia  plus ogólne refleksje;
  • Umie uchwycić to, co ulotne, ważne;
  •  Graficznie publikację uzupełniają szkice ołówkiem ( charakterystyczna kreska Romy Ligockiej) oraz fotografie dłoni;
  • Książka znakomita do podczytywania po kawałku, całościowo bądź wybiórczo
  • Do takich książek warto powracać, mieć je pod ręką. W sumie to się dziwię, dlaczego żadnej publikacji R. L. nie mam na własność... 
  • Podobny klimat mają książki Soni Raduńskiej (podczytuję sobie co jakiś czas po kawalątku "Solo")


Książka akurat pasuje do styczniowej Trójki E-pik - kategoria: książka pożyczona, którą wypada już oddać ( pozycja z biblioteki, termin oddania mija w styczniu)

niedziela, 29 grudnia 2013

Biblioteczne - hurtem

"Listy na wyczerpanym papierze " Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory 
- zbiór listów  z lat 1964-66, oprócz uczuć zawiera kawałek tamtej epoki

-  piękne, ale na dłuższą metę nużące, wyczerpujące emocjonalnie, jakoś zlewały mi się ze sobą,
- oryginalne- jak na tę dwójkę poetyckich dziwaków przystało - określenia, metafory, zwroty, uroczy i zachwycający styl,
- czułość, tęsknota, rozdarcie wewnętrzne, 
- pytanie o granice między prywatnością korespondencji a literaturą,
- ładnie opracowane przez M. Umer, choć nieraz drażniły mnie przypisy wyjaśniające rzeczy dla mnie oczywiste,
- dużo zdjęć, faksymile listów, notatek, pocztówek, teksty piosenek ww. autorów.

"Ukrainka" B Kosmowska
- Szczerze powiedziawszy, ta powieść średnio mi się podobała. Głównie chyba dlatego, że okazała się  cięższa niż się spodziewałam, zupełnie inna i bardziej skomplikowana niż to sugerowała nota na okładce. Powieść trudna i zapamiętywalna. Warta przeczytania.
- Opowieść o losach ukraińskich emigrantów- muzyków, o ich polskich pracodawcach i ich rodzinach, sąsiadach. Rozproszenie uwagi czytelnika na wiele postaci i problemów.
- Intrygujące pierwsze zdanie. Zakończenie - niespodziewane, jakby przerzucające książkę w inny gatunek, przesuwające punkt ciężkości, a nawet wymowę powieści. W sumie to mi nawet nie zgrzytało, ale jakoś tak dziwnie się zrobiło, mroczno.
- Pani z okładki- wielu czytelnikom nijak nie pasuje- a mi się skojarzyła z matką Mykoły, niespełnioną artystką, a nie z Iwanką - główną bohaterką,
- Znakomity przykład dla  osób poszukujących materiałów dotyczących motywu matki w literaturze współczesnej. Paleta kobiet- matek toksycznych, szereg skomplikowanych relacji z dziećmi. 
-  Motyw muzyczny ( to- wraz z motywem matki - przywodzi na myśl "Cudzoziemkę")
- O samotności, marzeniach zmieszanych z błotem, depresji i innych zaburzeniach, cierpieniu, konfrontacji z brutalną rzeczywistością.


"Gdzieś indziej, gdzieś dalej" Dariusz Czaja
- przepiękne włoskie peregrynacje,  eseje literacko-historyczno-filmowo-muzycznie- podróżnicze,
- seria SULINA, wyd Czarne ( jedna z moich ulubionych )
- autor: antropolog kultury, eseista, recenzent muzyczny, krakauer,
-  rekomendacja z okładki:
"Nie czytajcie słów Czai w pośpiechu. Smakujcie je. Jego eseje łączą w sobie erudycję antropologa, przenikliwość badacza, otwartość podróżnika, wrażliwość estety, słuch muzyka, oczy reportera i język wytrawnego pisarza. Uczta!" ( W. Tochman)
Trudno coś dodać do powyższej opinii, więc może odnośnie treści... Początkowo, czytając robiłam notatki z poszczególnych rozdziałów(!) zatem je tu przepiszę:
O podróży - Podróżujemy nie tylko wtedy, gdy przemieszczamy się w fizycznie w przestrzeni geogr. , "Podróż, choć da się ją bez wątpienia kartograficznie obrysować i precyzyjnie zaznaczyć w kalendarzu, wykracza poza tempus praesens rzeczywistej wędrówki";
 "Każda podróż zaczyna się od oczekiwania, od jakiejś  wizji tego, co chcemy zobaczyć" (przygotowania, studiowanie przewodników, map, kreślenie tras  - to tez element podróży), "Podróż, by nabrała kształtów, by zaczęła realnie znaczyć, musi zostać - w ten czy inny sposób opowiedziana". ("obrysowanie słowem");"Podróż antycypowana ma, jako swój rewers podróż wspominaną. I myślę, że ta właściwa podróż zaczyna się (zaczyna po raz trzeci) właśnie po powrocie do domu".
O wymiarach pamięci - kreacyjna i niszczycielska siła, selektywność; P. Matvejevic "Inna Wenecja" - ożywił spojrzenie na to miasto; esej R. Bartha o włoskim doświadczeniu Stendhala, tytuł książki Czai zaczerpnięty z akapitu rozpoczynajacego ów esej.
Góra Św. Anioła - rozdział z angelologią w tle; Gregorovius - XIX w. historyk - o św. Michale Archaniole, różne spojrzenia na tę postać.
Dzienniki  motocyklowe - P. Muratow "Obrazy Włoch" + osobny tekst o podróży do Apulii; środek lokomocji - niespieszność podróży - ma wpływ na wrażenia i opis; precyzyjny język opisu, liryczna wrażliwość,, atencja dla szczegółu.
Zmęczony - S. Tarkowski (reżyser) porównanie jego lakonicznych zapisków z dziennika i jego obrazów filmowych dot. Apulii; uwieczniona zwyczajność; chęć poznania prawdziwego życia, nie zwiedzania.

Dalej już nie notowałam, a było m. in.  o historiozofii i psie, kolosie z brązu, bitwie pod Kannami, tajemniczym zamku Castel del Monte, księciu di Venosa, tarantelli.....

Piękne, wartościowe eseje, godne polecenia nie tylko italianofilom i antropologom.

"14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji" Igor T. Miecik
- wyborne reportaże wyd. Czarne, 
- teksty publikowane już wcześniej w "Polityce",
-  m.in. o podróżowaniu koleją transsyberyjską,  o tragedii okrętu Kursk,  o wyborach miss w kolonii karnej, o korpusie kadetów, młodzieżowej organizacji "Nasi",  o mieszkańcach tzw. "Domu Rządu", rodzinach  z Biesłanu,
- suchy, rzeczowy styl,  ukazane samo sedno,
- współczesna Rosja w obrazach rysowanych twardą, ostrą kreską.


 Z bibliotecznych lektur mam jeszcze za sobą "Papuszę"  - o niej napiszę osobno, prawdopodobnie już i tuż po Nowym Roku. Skrobnę też słowo o "Ptakowcu" Osieckiej.

Tymczasem!

niedziela, 3 listopada 2013

"Blogotony" Inga Iwasiów


Feministka, pisarka i akademiczka - takie potrójne określenie widnieje w nagłówku bloga Ingi Iwasiów.  Wydaje mi się, że najkrócej i  najtrafniej  charakteryzuje ono tę znaną profesorkę Uniwersytetu Szczecińskiego, literaturoznawczynię, honorową ambasadorkę Szczecina, autorkę m.in. nominowanej do Literackiej Nagrody Nike powieści "Bambino", opowiadań "Smaki i dotyki",  prac naukowych o twórczości W. Odojewskiego i L.Tyrmanda, a także z zakresu gender oraz najnowszej książki "Umarł mi. Notatnik żałoby".

Wydane przez Wielką Literę "Blogotony" stanowią zbiór tekstów pogrupowanych w sześciu częściach, których tytuły już wskazują na rodzaj zawartej w nich treści: Zawodowo uczestnicząc, Przełamując fale (feminizmu i wszystkie inne), Tryb podróżny i osiadły, Myślenie jest polityczne, Mijanie, Blog w życiu (raczej nieprywatnym). 
Nietrudno wyjaśnić "blogotony" jako formę felietonów publikowanych jako wpisy na blogu. Ta nazwa ma jednak w sobie także coś muzycznego. Podążając za tym skojarzeniem, mogę stwierdzić, że  teksty serwowane przez Ingę Iwasiów nie brzmią fałszywie i choć różnorodne tematycznie (m.in. o książkach, filmach, podróżach, feminizmie, polityce i wydarzeniach kulturalnych) nie tworzą kakofonii, a budują harmonijne i mocne akordy. 
Można wyróżnić wśród nich ton osobisty, jednak najbardziej prywatne sprawy i wydarzenia z życia autorki nie są na pierwszym miejscu, a jakby "zanurzone" w szeroko  pojętej kulturze. To nie jest ekshibicjonistyczny dziennik "celebrytki", zresztą za taką  Inga Iwasiów żadną miarą nie uchodzi To osobiste notatki intelektualistki, która może być,  i zapewne jest, autorytetem dla wielu osób, nie tylko utożsamiających się z ideą feminizmu, czy krytyką feministyczną.
Zgodnie z tym, co autorka deklaruje we wstępie, jest  to autoprezentacja "z majaczącymi w tle przejawami kultury".  Taki subiektywny ( bo niby jak inaczej!) zapis uczestniczenia w życiu kulturalnym, zawodowym, codziennym, z wyostrzonym do maksimum zmysłem obserwacji i celnymi, nieraz ciętymi  czy ironicznymi uwagami. Trzeba podkreślić, że całość jest napisana przystępnie dla zwykłego odbiorcy, nie naukowym dyskursem pełnym specjalistycznych terminów. Zwyczajnie, a przy tym błyskotliwie, lekko i jednocześnie mądrze ( choć to się przecież nie wyklucza).
Widoczny jest - wspomniany także na początku - mozaikowy charakter zbiorku. Ta jakże różnorodna mozaika została jednak dobrze ułożona, bo choć najlepiej czytać tę książkę porcjami, to czyta się ją płynnie i z ciągłym apetytem na kolejny fragment. Przeczytamy  m. in. o edycjach Nagrody Nike, o wyjazdach do Wilna, likwidacji dwumiesięcznika Pogranicza, o Bałkanach wg Stasiuka, o kobietach  u  Wajdy, o karierze M. Szwai, o powieści "Na krótko", o filmach nagradzanych na festiwalu w Gdyni, o Euro 2012, wystawach, kongresach, własnych lekturach,  o prasie kobiecej, o współczesnym  języku... O tym, co dla Iwasiów ważne, ciekawe, zajmujące, irytujące, czy dające do myślenia.

Przy "Blogotonach" dobrze mieć pod ręką coś do pisania, by zanotować sobie a to interesującą uwagę ( np. że "Dziennik" Pilcha jest z Tyrmandowego ducha), a to wymieniony tytuł książki lub filmu (np powieść. "Numer zerowy" Pauliny Grych) - jako inspirację. Nie z każdą jednak myślą musimy się zgadzać, ale przynajmniej pole do rozmyślań mamy otwarte.
Inga Iwasiów jawi się jako "trzcina myśląca"; osoba zaangażowana w pełni w to, co robi, bezkompromisowa, krytyczna, szczera. Przyznam, że intuicyjnie czuję wobec niej sympatię ( nie tylko za rozmiar buta 35 slim), ale i pewien... respekt. Z duszą na ramieniu poszłabym na egzamin do prof. Iwasiów i pewnie z wrażenia odebrałoby mi głos. Zdecydowanie wolę pisać niż mówić, a już najbardziej - wolę czytać. 
Do "Blogotonów", które uważam za inspirującą i wartościową lekturę - jeszcze wrócę, tymczasem czuję się zmobilizowana, by wreszcie zmienić status stojących od dawna na półce powieści "Bambino" i "Ku słońcu" z "jeszcze nieprzeczytane" na "już  poznane".


Za impuls do poznawania twórczości Ingi Iwasiów dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.

Moja lista blogów