Kryminał kobiecą ręką:
Celebryci i śmierć - J. D. Robb, czyli Nora Roberts w swoim drugim pisarskim wcieleniu.

To było moje pierwsze spotkanie z detektyw Eve Dallas, choć to bodajże 35-ty już tom jej przygód. Najpierw nie mogłam się wciągnąć w tę powieść, rozpraszały mnie epizody i prywatne sprawy bohaterów, później wszystko ruszyło z górki i nawet dość mnie zaabsorbowało śledztwo. Nie przewidziałam rozwiązania. Szerzej o książce piszę
tutaj
Teraz zaś spróbuję się zastanowić nad tym, jaki ślad zostawiła "kobieca ręka", czy w ogóle istnieją różnice między kryminałami pisanymi przez kobiety i przez mężczyzn?
- Niekwestionowana korona w dziedzinie literatury kryminalnej przypada kobiecie - A. Christie. To klasyka gatunku. We współczesnej lit. krym. prym wiodą raczej mężczyźni, choć mam wrażenie, że coraz więcej pań chwyta za "zbrodnicze" pióro i coraz więcej nazwisk pojawia się na rynku.
Nie jestem jednak na tyle fanką kryminałów, by dokonać rzetelnej statystyki.
- U J. D. Robb w głównej roli, czyli roli detektywa, występuje kobieta;
Eve Dallas-znakomita policjantka, silna, zręczna, odważna, świetnie dedukuje, ma cięty język, niepospolity temperament, jest twarda, ostra, konkretna, przy tym piękna, zgrabna i powabna, czyli "chodzący ideał". Niemal bez wad. No, może z wyjątkiem ukrywania batoników pod fotelem na czarną godzinę ;-)
Błędem jednak byłoby stwierdzenie, że kobiety -autorki tworzą postaci detektywów- kobiet. To nie jest zasada. Argument: A.Christie - Herkules Poirot. Choć wydaje mi się, że łatwiej kobiecie wykreować postać kobiecą, a mężczyźnie - męską. Znów brakuje mi rozeznania, by zestawić autorów i bohaterów według płci.
- W powieści Robb nie brakuje odniesień do mody, urody, ciuchów, uczuć; tak od strony obyczajowej jest po prostu "kobieco" ;-)
- Mam wrażenie, że "kobiece" kryminały są łagodniejsze, skupione na śledztwie, łączeniu faktów, charakterach, a nie na mordach i masakrach. Za mało jednak kryminałów czytałam, znów nie mam szerokiego oglądu.
Motyw kulinarny odnalazłam w:
(Gołąbki, szarlotka, makarony z sosami, zupy kuchni węgierskiej, naleśniki z nutellą i keczupem, śniadanka, pikniki itp.).
Weronika poznała pewnego tajemniczego niebieskookiego amanta jak na gwałt potrzebował szarlotki i skierowała go odpowiedniego sklepu, następnym razem wskazała mu lokal, gdzie może nabyć gołąbki, których poszukiwał. To był dziwny początek wielce skomplikowanej znajomości...
Para bohaterów umawia się na kolacje w lokalu, pożera watę cukrową na festynie.
Marta, przyjaciółka Weroniki, prowadzi jadłodajnię, często dostarcza koleżance prowiant.
Wyprawa po konfitury (o oryginalnym składzie: dyniowo-pomidorowe) stanowi ważny moment w akcji- prowadzi do wyjaśnienia pewnej zagmatwanej sytuacji.
Catering od troskliwej rodzinki pojawia się nawet przy szpitalnym łóżku.
Jeśli za mało tych kulinariów, by zaliczyć tę kategorię Trójki... to już tylko książki kucharskie mi zostają ;-D
Książka zekranizowana:
"Ptaki ciernistych krzewów" Colleen Mc Cullough
Nie miałam pojęcia, że to taka piękna powieść! Przepiękna! Poruszająca, zaskakująca saga rodzinna pełna emocji oraz obrazów australijskiej przyrody i ciężkiej pracy na owczej farmie. Dramatyczne dzieje rodziny Cleary na przestrzeni I. poł. XX w. ujmują już od pierwszej sceny, w której starsi bracia niszczą dziewczynce wymarzoną i drogocenną lalkę.
Autorka nie koncentruje się tylko na wątku uczuciowym łączącym Ralpha i Meggie, ale prezentuje wydarzenia dotyczące innych postaci (np. dzieje rodu, z którego wywodzi się Fee, historia Franka, perypetie Jimsa i Patsy'ego na froncie - przy okazji mamy wzmiankę o udziale Australijczyków w II wojnie światowej, nie wiedziałam wcześniej nic o tym).
Bohaterowie wywołują całą gamę odczuć - zdziwienie, sympatię, współczucie, podziw...
Na temat Luke'a O'Neila powiem to samo, co Anne (jedna z drugoplanowych postaci) - "Jego bym zatłukła".
Odnośnie ekranizacji to wiem tyle, że... była, że to telewizyjny hit przyciągający rzecze widzów głównie płci żeńskiej, że ksiądz, że romans, że Richard Chamberlain... Gdy serial był emitowany u nas po raz pierwszy, byłam za mała, by świadomie go oglądać, nie przywiązywałam wagi do takich filmów. Potem zaś wydawało mi się, że to jakiś melodramat, nic w moim guście. Czytając, odnoszę wrażenie, że chyba w ekranizacji skupiono się na jednym wątku (Ralph -Meggie), wątpię, by udało się oddać w filmowej adaptacji epicką rozlewność powieści i gruntownie przedstawić sylwetki wszystkich bohaterów.
Żałuję, że nie przeczytałam wcześniej tej książki. Pomyśleć, że nabyłam ją na wyprzedaży za dychę...
Czyżbym już miała kandydatkę na książkę kwietnia... ?