Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!
(M. Gogol)
Tu tak naprawdę nie ma się z czego śmiać. Gorzki i przerażająco prawdziwy jest obraz rodziny przedstawiony w debiutanckiej książce Zośki Papużanki, krakowianki z teatrologicznym wykształceniem, doktorantki literaturoznawstwa, autorki tekstów kabaretowych.
Moją uwagę zwróciła ta powieść jeszcze na etapie zapowiedzi - w ulotce promującej serię 'nowa proza polska'. Szara okładka z sugestywną kobiecą twarzą (jak widać plany graficzne uległy zmianie) oraz rekomendacja Leszka Bugajskiego wzbudziły moją ciekawość. Potem przypadkiem usłyszałam fragment tekstu czytany w radiowej Trójce. Do tego przeczytałam recenzję sugerującą gombrowiczowskie tropy. Ciągnęło mnie do "Szopki". Nic więc dziwnego, że gdy wygrałam tę książkę w blogowym konkursie nieomal skakałam z radości.
Do "Szopki" hej, czytelnicy, do "Szopki", bo tam cud... Tak żartobliwie tylko kolędę trawestuję, bo tematycznie to żadna rewelacja. Sceptycy wzruszą ramionami, mało to bowiem portretów kilkapokoleniowej rodziny w literaturze, mało opisów problemów w relacjach międzyludzkich, konfliktów, dramatów istnienia? Na pęczki. Tu jednak nie o treść tylko, a o formę chodzi. O język. O narrację. O sposób budowania i prezentowania postaci. Nie bez powodu debiut Papużanki ukazał się w serii "nowa proza polska", bo odbiega od klasycznego, tradycyjnego dyskursu powieści.
Autorka operuje narracją przesuwając punkt ciężkości coraz to do innych bohaterów, oddaje im głos, a przy tym nie pozwala czytelnikowi przywyknąć do tymczasowej choćby chronologii. Nie wiadomo, czy na następnej stronie będzie relacja wnuczki, czy wspomnienia dziadka z okresu wojny, czy scena z czasów, gdy ów jegomość jeszcze tylko funkcję męża i ojca, albo nie-ojca pełnił, czy może z perspektywy innego członka rodziny zobaczymy kawałek powieściowej rzeczywistości. "I nigdy nie będzie jasne, kto jest narratorem, kto postacią, kto tłem, kto bohaterem, czyje są słowa, które się piszą." (s.5) "Szopka" jest nieprzewidywalna.
Brawa należą się Papużance za znakomity słuch językowy i ciekawe pomysły. Za oddanie słowem pisanym wrzasków, słowotoków, myślocieków, wielogłosowego jazgotu (np. na imieninach). Gromkie oklaski za nieprzypadkowe użycie pozornie przypadkowych wielkich liter wyrazów w monologu matki ścierającej ze ściany brzydki napis. Za wypowiedź karpi wigilijnych. Za szopkę metaforyczną i dosłowną (krakowska, konkursowa - z witrażami i złotą kopułą z chochelki oraz sklecona z desek w ogródku przez dzieci na wakacjach). Z mojej strony zaś szczególne standing ovation za scenę telefonicznego zaproszenia na celebrację sznycli.
W hucznych rekomendacjach "Szopki" pojawiają się w ramach kontekstu nazwiska Zapolskiej i Kuczoka. Owszem, jest tu pewna dulszczyzna, kołtuństwo, a jeden z bohaterów, mąż- "stary", później stający się dziadkiem (Czy właściwie padło w powieści jego imię- zastanawiam się) przypomina Felicjana Dulskiego, milczącego pantoflarza, umykającego cichaczem z hałaśliwego terytorium, gdzie panuje niepodzielnie żona, herod- baba. (Herod- do szopki pasuje jak znalazł ;-)) Powiązań z prozą Kuczoka nie znajduję, tyle że w "Gnoju" też antyrodzina była pokazana. Bliższych skojarzeń nie mam. Natomiast dostrzegłam podobieństwo do stylu D.Masłowskiej i G. Bełzy, ale zaznaczam, iż to nie wtórność.
Bardzo mi się podobało. Zastanawiam się tylko, czy po generalnie świetnie przyjętym debiucie autorka skusi się na "popełnienie" (ech, jak ja nie znoszę tego wyrażenia) kolejnych książek. A jeśli tak, to czy w podobnej konwencji językowej i narracyjnej? Sama nie wiem, czy chciałabym czytać "Szopkę" bis.
Zośka Papużanka, Szopka, Świat Książki 2012
Piszesz o tej książce tak, że mnie ona kusi ... z drugiej strony jak czytam "gombrowiczowskie tropy", "jednak nie o treść tylko, a o formę chodzi" to coś mi podpowiada, że to jednak nie dla mnie :) Bo moja wiedza jest zbyt mała, żeby docenić formę. Przeczytałam "Kazirodztwo" CH. Angot, przeczytałam "Kluga" Bajona (te mi akurat na myśl teraz przychodzą książki) i w obu przypadkach miałam wrażenie, że nie jestem w stanie docenić dzieła, bo go nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńNie bój się tych "gombrowiczowskich" tropów, bo choć owszem można je wydłubać, to nie rażą one po oczach zwykłego czytelnika, tzn takiego który nie bawi się w analizy, porównywania itp.
UsuńNie sprawdzałam, ale może są gdzieś fragmenty "Szopki" opublikowane, to mogłabyś spróbowac. Albo te nagrania z Trójki odsłuchać jak są udostępnione, nie wiem
Tych książek, które wymieniasz nie znam, ale są takie i w moim przypadku, że niby "rewelacja", a do mnie nie docierają.
jak wpadnę na tę książkę w bibliotece to ją przeczytam i wtedy stwierdzę czy mi pasuje :) ale tak specjalnie to szukać jej nie będę raczej :)
UsuńA to się cieszę, że się spodobało :). Również czekam na kolejne książki, by sobie znów posmakować rewelacyjnego języka i wkręcić się w zakręconą narrację, choć przyznam szczerze, że w pewnych momentach się już tam gubiłam.
OdpowiedzUsuń