Źródło zdjęcia nakanapie |
M.Pruszkowska, Z. Krippendorf, Kapitanówna, Wydawnictwo Press 86, 1995.
Powieść określiłabym jako pensjonarsko - marynistyczną. Dość staroświecką i nudnawą. Z początku tak mnie nużyła, że porzuciłam książkę na dłuższy czas, potem się zmobilizowałam i skończyłam - co nieco się fabuła rozkręciła, ale porywająca nie była. Przygoda, intryga, humor, romantyczna historia - obecne, ale całość w porównaniu na przykład do książek Kornela Makuszyńskiego (weźmy chociażby "Pannę z mokrą głową" czy "Szaleństwa panny Ewy") wypada blado. Ma jednak swój urok, momentami bowiem trudno się nie uśmiechnąć.
Tytułowa bohaterka, Elżbieta, przy pomocy ciotki Zuzy- żony okrętowego ochmistrza, nielegalnie dostaje się na pokład. Ma do spełnienia tajemniczą, bardzo ważną misję, można powiedzieć rodzinną. Pasażerka na gapę szybko zostaje wykryta, ale nie ponosi konsekwencji. Znakomicie przyjęta przez załogę i współpasażerów, czuje się na statku jak ryba w wodzie, wprowadzając przy tym mnóstwo zamieszania i nieporozumień. Wraz z ciotką i panią Aliną ewidentnie coś knują, a swój tajemniczy plan wprowadzają w życie w Stambule. Swoje poczynania dziewczyna opisuje w pamiętniczku, którego fragmenty przeplatają narrację.Córka kapitana jest osóbką energiczną, żywiołową wręcz, roztrzepaną, odważną, pomysłową, zakręconą, ale o dobrym sercu. Rejs jest dla niej przygodą życia, ale i lekcją dojrzałości, odpowiedzialności. Spośród bohaterów, w większości sympatycznych, wyróżniają się panny Schmaltz - "hybrydy", "zgagi", uprzykrzające życie załodze i innym podróżnym, egoistyczne babsztyle zainteresowane sobą i handlem. Postaci te ukazane są w negatywnym świetle, ośmieszane, na końcu dostają zasłużoną nauczkę.
Powieść zawiera wartości edukacyjne i wychowawcze. Czytelnik poznaje specyfikę życia i pracy na statku, zajęcia, rozrywki, zwyczaje i przesądy marynarzy, a także funkcjonowanie jednostki pasażersko - handlowej, zawijającej do portów Morza Śródziemnego. Wiele treści zdezaktualizowało się na przestrzeni lat wraz z rozwojem technologii, praw handlu, czy logistyki. Oprócz wiadomości marynistycznych są także turystyczne: opisy zabytków i miast odwiedzanych przez bohaterów. Pojawiają się echa wojny - los rodziny kapitana. Poznawczy charakter ma zastosowanie żeglarskiej nomenklatury, marynarskiego żargonu (as- asystent, chief, radzik - radiotelegrafista, ochmistrz i inne)
W wymiarze moralnym - ukazane wartości takie jak szacunek, praca, rodzina, prawda, altruizm. Potępione kłamstwo (choć bohaterka kłamie i udaje, to w tym przypadku cel naprawdę uświęca środki), egoizm, skąpstwo itp.
"Kapitanówna" (1967) została wydana przez Press 86 w 1995 roku w serii "Lektury nastolatek". Gdybym wtedy czytała tę powieść, pewnie bym ją odebrała inaczej, z większym zainteresowaniem. Może nawet nie przeszkadzałby mi spoiler zamieszczony na tylnej okładce.
"Kapitanówna" (1967) została wydana przez Press 86 w 1995 roku w serii "Lektury nastolatek". Gdybym wtedy czytała tę powieść, pewnie bym ją odebrała inaczej, z większym zainteresowaniem. Może nawet nie przeszkadzałby mi spoiler zamieszczony na tylnej okładce.
Dziś książki Pruszkowskiej są mało popularne i rzadko spotykane, choć pewną furorę nadal wywołuje "Przyślę panu list i klucz" ( miód na serce mola książkowego). Niejako pod wpływem tej lektury sięgnęłam po kolejną spod nazwiska autorki (tu w duecie z enigmatyczną Zofią Krippendorf). Niestety, już tak zachwycona nie byłam.
Obawiam się także, że współczesnym nastolatkom raczej do gustu by ta powieść nie przypadła, choć chciałabym się mylić.
*Przeczytaną książkę podpięłam pod zadanie listopadowej Trójki E-pik: powieść wydana przed 2000 rokiem
Mnie Pruszkowska podobała się średnio. Jakiś czas temu któreś wydawnictwo wznowiło powieść "Przyślę panu list i klucz". Przyznam, że moja znajomość opiera się tylko na znajomości tej najsłynniejszej książki.
OdpowiedzUsuńMi akurat "Przyślę panu..." podobało się bardzo, ale nie każdy lubi książki o książkach i ten typ humoru, czy taką już nieco staroświecką nutę.
UsuńKsiążki o książkach lubię bardzo, posiadam na blogu stosowną zakładkę. Może jak dla mnie ta książka była zbyt zwariowana?
UsuńZależy, co kto rozumie przez "zbyt zwariowana", no i czy takie zwariowane lubi, i chyba w tym rzecz, bo ja akurat zwariowane bardzo lubię.
UsuńA może po prostu achy i ochy nad "Przyślę..." zawyżyły poprzeczkę i oczekiwania były większe od rzeczywistości książkowej...
W każdym razie, najważniejsze, że spróbowałyśmy prozy M. Pruszkowskiej, sprawdziłyśmy na własnej skórze i mamy podstawy do własnej opinii.
Nie wiem jak Ty, Monotemo, ale ja - jakby nadarzyła się okazja - chętnie przeczytałabym inne tomy np. "Życie nie jest romansem..."
A ja "7 babek, 1 dziadek" i "Piękne dni Aranjuezu", ale nie potrafię wyjaśnić, dlaczego? :-)
UsuńTymi tytułami też nie pogardzę ;-)
Usuńnie jestem nastolatką ale i mi nie podejdzie do smaku :( nie są to też moje ulubione klimaty :)
OdpowiedzUsuńSkoro nie Twoje klimaty, to nic dziwnego, że nie cię nie zachęca ta książka. Na szczęście wybór mamy ogromny w naszych czytelniczych poszukiwaniach.
UsuńMnie natomiast podobała się bardzo. Czytałam ją mając jakieś 13 lat i kilka lat temu przeczytałam z równą przyjemnością. Wcale mnie nie nudziła. .Szczerze mówiąc jestem trochę zdziwiona, bo to kolejne już podobne oceny tej książki. Rozumiem oczywiście różnorodność gustów, ale oprócz tego może to mój wiek( 50) ma znaczenie? Magda
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie w skromnych progach mego bloga ;-)
UsuńSądzę, że wiek ma pewne znaczenie w odbiorze literatury. Głównie chodzi mi o to, kiedy po raz pierwszy sięgamy po daną książkę. Co innego powrócić do lektury z dzieciństwa/młodości i ponownie przeczytać z sentymentem, a co innego poznać daną powieść młodzieżową będąc "starszą młodzieżą". duże znaczenie ma tez rodzaj książek, na których się wychowaliśmy.
W 1995 roku, kiedy opublikowano to wydanie "Kapitanówny" miałam właśnie 13 lat, gdybym wówczas ją przeczytała, pewnie by mi się podobało bardziej, bliższa byłaby mi bohaterka. Teraz czytam z innej perspektywy, patrzę też na inne elementy niż fabuła i postaci, stąd mój dystans.
Nie powiedziałam jednak, że mi się ta książka nie podobała, Doceniam ją, nie neguję wartości jakie niesie, tylko po prostu mnie nie zachwyciła, nie porwała. Powtórzę, że możliwe iż byłoby inaczej, gdybym do niej wracała po latach, a nie czytała teraz po raz pierwszy.
Przy okazji powiem, że przymierzam się do powrotu do jednej z ulubionych książek sprzed lat ("Lotnica"), ciekawa jestem jak ją odbiorę.
Pozdrawiam.