Zdjęcie zapożyczyłam stąd, mam takie samo wydanie. |
"Hej, hej Mars napada,
Dookoła ludzi gromada,
Dookoła ludzi gromada,
Hej, hej Mars atakuje,
Żadnej litości nie czuje..."
(Kazik)
Żadnej litości nie czuje..."
(Kazik)
Nie bez powodu nucę refren piosenki Kazika, bo właśnie przeczytałam książkę o inwazji Marsjan. Wydana przez Iskry w 1977 roku w serii <<Fantastyka, przygoda>> "Wojna światów" długo czekała na półce, a do sięgnięcia po nią zmobilizowało mnie zadanie listopadowej Trójki E-pik. Science- fiction to w moim przypadku nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej, ale uważam, że spróbować warto każdego typu literatury. W tym przypadku mamy też do czynienia ze światową klasyką, więc co tu dużo mówić - w końcu przeczytałam.
Herbert George Wells (1866-1946)- biolog, dziennikarz, pisarz- nazywany jest ojcem gatunku s-f. W jego dorobku znaczące są powieści "Wehikuł czasu", "Człowiek niewidzialny", "Wyspa doktora Moreau", ale za najwybitniejszą uważana jest "Wojna światów" (1897). Wcale się nie dziwię, bo przetrwała próbę czasu i po ponad stu latach nadal przemawia do czytelnika, nawet nie będącego miłośnikiem fantastyki, takiego jak ja na przykład.
Pewnego razu astronomowie zaobserwowali dziwne wybuchy na Marsie. Wkrótce w pobliżu Woking spadł ogromny walec. Zjawisko zgromadziło wielu gapiów. Okazało się, że ów "meteor" otwiera się... Zaskoczenie Ziemian było "na rękę" (na mackę?) przybyszom z kosmosu, którzy zaczęli postępować ekspansywnie, traktując otoczenie Snopem Gorąca i wysyłając Maszyny Bojowe. Wojsko próbowało opanować sytuację, bezskutecznie... To, co się działo, to istny koniec świata. Chaos, panika, śmierć...
Narrator - już z perspektywy po inwazji - opowiada o swoich przygodach i przeżyciach z tego okresu, ale także o tym, co było udziałem jego brata, studenta próbującego przedostać się z Londynu, skąd masowo uciekała ludność, do rodziny. Pominąwszy fragmenty opisujące stwory z Marsa, ich machiny i broń, mamy obraz typowo wojenny -katastroficzny: tłum w przerażeniu i chaosie opuszczający zagrożone miasto, obłęd spowodowany paniką, rozłączenie z bliskimi, tragedie i zniszczenia. Exodus Londyńczyków pokazany jest bardzo wymownie - uciekają jak szczury z tonącego statku, mało kiedy dbając o bliźnich. Autor nieraz jednym zdaniem kreśli sytuację typu "przetoczyła się dwukółka ze śladami świeżej krwi na kołach", czy wspominając człowieka zbierającego rozsypane złoto - stratowanego przez konie i wóz.
Wells przedstawia portret człowieka w obliczu niebezpieczeństwa, zdeterminowanego wolą przeżycia, gotowego na wszystko. Bohater będący świetnym obserwatorem skazany jest na tułaczkę, głód, śmiertelne zagrożenie. Marsjanie w wizji angielskiego pisarza nie są zielonymi ludkami, to uproszczone pod względem anatomiczno-fizjologicznym organizmy, przewyższające ludzi techniką, ale na szczęście nieprzystosowane do ziemskich warunków. W zetknięciu dwóch światów przyszłość człowieka znalazła się na krawędzi, okupiona wielkimi stratami przygoda stała się nauczką. Lekcją pokory dla gatunku ludzkiego. Przytoczę tu motto "Wojny światów": "Któż bowiem żyłby w tamtych światach, jesli są one zamieszkałe?... Oni czy my jesteśmy panami świata?.. Czyżby dla człowieka wszystko zostało stworzone? (Kepler, Anatomia melancholii)
Powieść składa się z dwóch ksiąg- "Przybycie Marsjan", "Ziemia we władaniu Marsjan", liczą one odpowiednio 17 i 10 dość krótkich rozdziałów. Szybko się więc czyta, zwłaszcza, że tekst jest bardzo dynamiczny i utrzymany w stylu sprawozdawczym, żadnego "rozmemłania", opisowych dłużyzn, czy nadmiernych dygresji. W trakcie lektury trudno było się oprzeć, by nie przeczytać jeszcze jednego rozdziału i jeszcze...Co ciekawe, aż tak bardzo się nie odczuwa, że to utwór z nurtu s-f może dlatego, że Wells położył akcent na przeżycia człowieka, uniwersalne biorąc pod uwagę doświadczenia wojen.
Też wybrałam do trójkowego wyzwania, więc przeczytawszy wrócę skomentować :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje wrażenia z lektury.
UsuńI u mnie leży na wierzchu odkopana z półki, ale waham się, bo korci mnie antologia: Arcydzieła. Najlepsze opowiadania science fiction stulecia pod redakcją Orsona Scotta Carda. No cóż, osiołkowi w żłoby dano ... :D
OdpowiedzUsuńDo opowiadań chyba nie miałabym cierpliwości, co tekst to inny świat byłby, nie zdążałabym się przyzwyczaić ;-)
UsuńAle mi przypomniałaś, o Kaziku znaczy się ;D jak ja go kocham i te teksty!
OdpowiedzUsuńTeż dawno nie słuchałam ;-)
UsuńCzytałam kiedyś w oryginale. Miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńOoo, podziwiam i gratuluję. Moje wydanie było w przekładzie Henryka Józefowicza, nie wiem jak ma się do oryginału, ale nic mi w tekście nie zgrzytało.
Usuń