czwartek, 27 października 2011

O tym, że z biblioteki nie da się wyjść z pustymi rękami i o tym, że nam sklep remontują oraz czego słucham jak już mam wszystkiego dość

 Wybrałam się dziś do biblioteki z zamiarem oddania 2 wypożyczonych tam książek ("Oplątani Mazurami" Enerlich i "Saturn" Dehnela) i tymczasowego zawieszenia działalności czytelniczej na rzecz własnych zbiorów. Zastrzegłam jednak, że jeśli będzie na półce coś naprawdę wyjątkowego lub coś co "muszę" koniecznie przeczytać.... I było! Dzielnie powstrzymałam się od książek z serii Labirynty - Kolekcja Prozy oraz od mnóstwa ciekawie się zapowiadających "babskich" czytadeł, ale gdy zobaczyłam cieniutkie "O miłości i śmierci" P. Suskinda, a na ladzie oddaną akurat dziś "Zmyśloną"Kasi Michalak.... Nie mogłam się opanować . Wypożyczyłam. Najwyżej poleżą troszkę. Suskind to zresztą króciusieńkie, ze 70 stroniczek, a u Michalak taka duża czcionka.... Będę to mieć jako przerywnik potem, bo planuję nieodwołalnie listopad z Llosą.
Tymczasem muszę ochłonąć po pewnej książce, wkrótce napiszę o niej.

A co z tym sklepem, zapytacie.... Otóż jeszcze w piątek mąż robił zakupy w Biedronce w centrum, a wczoraj koleżanka mówi, że jej mama widziała tam puste półki...przechodziłam dziś tamtędy, a tam..... nawet półek już nie ma, remontują, kują ściany, podłogi, placyk - parking obok....Huk, stuk i pył.... Przebudowa domu handlowego głosi tablica informacyjna. Bo to na parterze takiego DH było.... Niefajnie, mieliśmy tam bardzo blisko, teraz trzeba będzie jeździć na drugi koniec miasteczka... Jasne, że są i inne sklepy, ale co Biedronka, to Biedronka.

Jestem dziś padnięta, bo w nocy Elwirze się na "dyskusje" zebrało. Nie, nie płakała nawet, ale marudziła, musiałam ją wziąć do łóżka, bawiła się, turlała, gaworzyła... a rodzice oczy na zapałki....W dzień też trochę dała nam w kość. Do południa w porządku, urzędowała z tatą, a ja biegałam po mieście, potem na spacerek ich wyprawiłam, a po południu było z nią, no może nie siedem światów, ale co najmniej pięć. Ogólnie nie narzekam, ale czasem już nie mam siły po prostu....

I wtedy włączam sobie na przykład to:

Albo to...

8 komentarzy:

  1. Można by rzecz jednym słowem podsumowując twoje słowa...samo życie... ale trzeba jakoś sobie radzić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja do biedry rzadko zaglądam, bo mam kawałek od domu Auchana :)
    A do biblioteki już od dawna nie zaglądam, bo podobnie jak ty bym nie wyszła z pustymi rękoma a swoich mam cały stos do przeczytania :)
    Ale tej Michalak to zazdroszczę, bo jeszcze "Zmyślonej" nie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna osoba pisze o swojej bibliotece, zadziwiając mnie tym porządnie. Nie wiem czemu, ale moja jest jakoś słabo zaopatrzona - głównie szkolne lektury, podręczniki, kryminały i romanse. Co mi po tym, że mogę wypożyczać 12 książek, jak i tak wybór niewielki? ;)

    A co do Biedronki... Na moim osiedlu ma się dopiero budować, więc faktycznie dojeżdżam w inne zakątki miasta. Odkryłam ten sklep stosunkowo niedawno i jestem zachwycona :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Listopad z Llosą to bardzo dobry pomysł. Bierz się od razu za "Szelmostwa". Ja też powoli nadrabiam zaległości w Llosie i mam zamiar zgromadzić wszystkie jego książki :)

    Biblioteka...ech, już daaaawno nie byłam, a wynika to z dwóch rzeczy: 1. mam dość daleko, a jak kończę pracę, to mi się nie chce, 2. nie wyrabiam z egzemplarzami recenzenckimi ;)

    Biedronka- dooobra rzecz- pierogi ruskie, jak nie lubię takich mrożonych, to uważam,że te biedronkowe są rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Cyrysia- dokładnie tak, jakoś sobie radzę ;-)
    @Tosca - a jakby tego Auchana zaczęli remontować...na to samo by wyszło co z moją Biedronką;-)
    @Futbolowa- u nas w biblio zależy jak się trafi, nieraz brałam coś, czego przy wysypie "moich" książkowych typów bym nie wypożyczała, zgodnie z zasadą " na bezrybiu i rak ryba". Czasem tylko jedną licząc, że następnym razem uda się coś upolować. Sporo mają nowości kupionych w ramach jakiegoś programu ministerialnego, jest taka pieczątka wbita na początku książek.
    @Mag- Też lubimy ruskie z Biedronki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu twojego wpisu o wizycie w bibliotece pomyślałam sobie, jak z dumą się pochwalę dziś u siebie, że udało mi się wyjść z biblioteki bez książek (choć co to za duma?). Tyle zaległości czeka na swoją kolej. Niestety też mi się nie udało, trzy książki, trzy audiobooki. Pocieszmy się, że długie listopadowe wieczory pozwolą na nadrobienie zaległości, albo ich zmniejszenie. W Biedronce nie tylko ruskie są dobre, uzbierałoby się parę smakowitości:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do BIedronki, to wlasnie zjedlismy ruskie i z truskawkami. Na zakupy blizej nam jednak do Kaufa. W Biedronie przerazaja mnie emeryci i rencisci z wozkami z jednym produktem. I kolejki do kas.

    OdpowiedzUsuń
  8. :) fakt z biblioteki ciężko bez książki wyjść, ale ja teraz tak planuję, że przed porodem muszę oddać to co mam i nic nowego nie brać, zacząć korzystać z półek własnych i rodziny. Pewnie jeszcze mniej czasu będę miała na czytanie i tylko bym przedłużała i przedłużała ... :) Chyba męża wezmę ze sobą, żeby mnie powstrzymał od wypożyczenia książek :)

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów