Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku - ciekawa, ambitna, łącząca osobistą opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i korzeni z reportażem / esejem o specyfice Górnego Śląska i śląskości. To cenna i wartościowa lektura zarówno dla osób mieszkających, czy pochodzących ze Śląska, jak i dla tych, zupełnie z tym regionem nie związanych , pozwalająca uświadomić sobie wiele historycznych i socjologicznych faktów.
Czytałam ją z czystego zainteresowania tematyką śląską, mam za sobą
"Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert, "Piątą stronę świata"
Kazimierza Kutza, w dzieciństwie wertowałam "Bery śmieszne i
ucieszne" opracowane przez Dorotę Simonides - to
jednak kropla w morzu.
Z przyjemnością sięgam po publikacje z serii Sulina, których autorzy
"przekraczają granice geograficzne, kulturowe, mentalne", prezentują
treści w ujęciu antropologicznym, etnicznym, historycznym, uważnie badają znane
i mniej znane miejsca w Polsce i całej
Europie, opowiadają o pograniczach i peryferiach.
Zbigniew Rokita zgrabnie połączył własną rodzinną historię z ogólnym
analizowaniem śląskości i różnych problemów związanych z Górnym Śląskiem.
Opowiedział o skomplikowanej przeszłości i trudnej teraźniejszości, o niejasnym
statusie mieszkańców, o pamięci, o granicach i takim "pomiędzy".
Czym jest ta "śląskość"? Kim są Ślązacy? Co my właściwie wiemy o
Śląsku?
Okazuje się, że niewiele (mam tu na myśli takich laików jak ja, szkolna wiedza
w sumie ma się nijak do złożoności tego zagadnienia). Jak ma się historyczny
Górny Śląsk do terenu obecnego
województwa śląskiego? Jak to było powstaniami i plebiscytem? Czy możliwa
była/jest autonomia Śląska? Jak czuli się mieszkańcy, którym nakazano
deklarować narodowość i dokonywać wyborów? Jaki status mają Ślązacy i ich język
we współczesnej Polsce?
"Nie
przekraczaliśmy granic, to one nas przekraczały" - mówi Ketzler, miejscowy
Niemiec, jeden z rozmówców - "Moi przodkowie nie przyjechali tu jako
okupanci, przyjechali w XVIII wieku, bo pruski król zaprosił na Śląsk
rzemieślników. Jesteśmy obywatelami Polski, a przy tym jesteśmy narodowości
niemieckiej. Jesteśmy u siebie, nie w jakiejś tam diasporze. Chcemy być
traktowani jak ktoś, kto tu był i został. Bo kto mi da gwarancję, że za sto lat
nie będzie tu innego państwa?" ( s. 186)
Bardzo trafne i wymowne to słowa.
Autor dzieli się osobistymi poszukiwaniami i
rozważaniami: "Czuję sie i Polakiem, i Ślązakiem. Tym drugim od
kilku lat. I szukam odpowiedzi, czym jest ta śląskość. Może czyśćcem? Poczuciem
odrębności od polskości i niemieckości, zawieszeniem między nimi. I ja teraz
obserwuję, jak ta śląskość się tworzy. Pojawiają się pisarze, trwają dyskusje,
spory, z roku na rok to się rozwija." ( s. 193)
Troszkę irytujący bywał styl tej książki, momentami zbyt podręcznikowy albo
zbyt potoczny, dygresyjny, autor przeskakiwał tak jakby między snuciem pięknej
opowieści (momentami nawet trafiały poetyckie zdania, weźmy pierwsze: “Moi
przodkowie użyźniali sobą dzieje. Dzieje się na nich pasły i rosły tłuste i
obłe” s. 13) ) a artykułem prasowym. Nie wpływa to jednak aż tak znacząco na
odbiór całości. Bo tak jak Górny Śląsk jest niejednorodny i skomplikowany, to i
opowieść o nim nie może być jednolita.
Rokita nam ten Śląsk przybliża, odczarowuje, odziera z mitów i fałszywych
przekonań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)