środa, 28 marca 2012

Nieobecna -zaczytana w "Fantomach"

[Źródło zdjęcia]
Ta elegancka kobieta na fotografii, to Maria Kuncewiczowa, której twórczość zaczęłam zgłębiać z dużym zainteresowaniem  i na pewno nie poprzestanę na "Cudzoziemce" poznanej w czasach licealnych i niedawno odkrytych "Dwóch księżycach". Urzekł mnie kunszt pisarki, która pięknym językiem nie tylko maluje obrazy, ale i wywołuje dźwięki. Podziwiam także różnorodność form i tematów, jakim się zajmowała. Za najważniejsze dokonanie autorki uważa się powieść psychologiczną, wspomnianą "Cudzoziemkę", tymczasem pozostają nieco w zapomnieniu jej nowele, eseje, szkice, dramaty, mało kto pamięta o pierwszej polskiej powieści radiowej. Dzięki projektowi "Marzec z Marią" wiele osób zostało zmotywowanych, by zdmuchnąć kurz z książek Kuncewiczowej i  spojrzeć na nie- łaskawym lub niekoniecznie- okiem współczesnego czytelnika. Czytam teraz "Fantomy" i już w trakcie lektury postanowiłam skreślić o tym tekście kilka słów, albowiem wątpię, by moje wrażenia uległy zmianie, co najwyżej notowania prozy pani Marii u mnie jeszcze wzrosną. 

Habent sua fata libelli.... W  1990 roku w liceum w Garwolinie pewna uczennica w nagrodę za zwycięstwo w konkursie matematycznym otrzymała "Fantomy". W 2012 roku ta książka trafiła do mnie za pośrednictwem portalu, na którym jedni  użytkownicy mogą się pozbyć niepotrzebnych im rzeczy, a drudzy przygarnąć potrzebne, ponosząc tylko koszt przesyłki.  Tą drogą zagościło u  mnie w domu już wiele wartościowych, ciekawych publikacji. Z "Fantomów" cieszę się wyjątkowo. Zaprzyjaźniłam się z tym tomikiem i zaznaczam kolorowymi karteczkami wybrane cytaty. Niestety, to wydanie ( w serii Dzieła zebrane Marii i Jerzego Kuncewiczów, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1989) ma defekt. Brakuje stron 17-32. Ewidentnie nie są one wyrwane, tylko najwyraźniej ich nie uwzględniono przy zszywaniu egzemplarza. Trudno, przeskoczyłam tę wyrwę w tekście.

Nie jest to dla mnie książka, którą czytałabym jednym tchem, stronica po stronicy, od deski do deski, a taka, którą wertuję z lubością, podczytując to tu fragment, to tam akapit... Wybiórczo i swobodnie wędruję ścieżkami "Fantomów" znajdując perły. Czytanie po kolei też jednak postępuje, aczkolwiek niespiesznie.
"Fantomy" to proza autobiograficzna. Kuncewiczowa snuje opowieść o sobie, swoim życiu, twórczości, czasach, w jakich dane jej żyć, miejscach, gdzie przyszło jej przebywać i osobach, z którymi zetknął ją los, nie w kolejności chronologicznej, ale na zasadzie skojarzeń i dygresji. W ten sposób odchodzi od schematu biograficznego na rzecz bardziej literackiej formy, gdzieniegdzie przybierając wręcz liryczny ton.
"Fantomy" zostały zamierzone jako opis rozlicznych mieszkań- namiotów, po drodze do miejsca, gdzie umrze się u siebie, we własnych ścianach, we własnej ziemi. Zamiar literacki wcale nieprosty (...) Ograniczenie się do wspomnień wymagałoby ruchu wstecznego, przeciw mojej naturze." (s.71)

Pisarka- niczym tkaczka na literackich krosnach- na osnowie biograficznej przeplata różne wątki. Opowiada m.in.o babci, o koleżankach z pensji, nauce jazdy na rowerze i zabawie na kołobiegu, o rodzinie brata Olesia- dyplomaty, o mężu Jerzym i synu Witoldzie. Wnikliwie i trafnie pisze o turystach, operze, opisuje atmosferę artystyczną Kazimierza (geneza "Dwóch księżyców"), porównuje recepcję radiowych "Matysiaków" i swoich "Kowalskich". Trochę tu historii, więcej refleksji.
"Chciałam zapanować nad literackim nałogiem komentarza - tymczasem po dawnemu analizuję i szukam drugiego dna. Niechże tak będzie. Nie chcę być modna; pragnę być wierna, jeśli nie sztuce, nie historii, nie narodowi, nie społeczeństwu, to przynajmniej sobie takiej, jaką mnie te wszystkie potęgi stworzyły." (s. 72)
W moim odczuciu Kuncewiczowej udało się być wierną sobie. Bardzo polubiłam tę postać wyłaniającą się z zapisków. Szczególnie bliskie stały mi się słowa: "W zetknięciu z ludźmi udawałam, że mnie nie ma. Raczej nie tyle udawałam, co czułam, że mnie w ich konkretnym  ulubionym wymiarze nie ma" (s. 94) Ja też czasem miewam takie poczucie "niebycia" i podobnie jak autorka uciekam w sztukę nieobecności.
"Sztukę czytania zawdzięczam Jadwidze Chrząszczewskiej i Cecylii Niewiadomskiej. Sztukę czytania, czyli nieobecności, bo tak się stało, że już nie musiałam pędzić w dół po schodach ani wyglądać oknem, ani wybiegać z bramy, ani chować się za wieszak w przedpokoju, żeby być g d z i e  i n d z i e j. Zjawiły się takie drzwi i okna które bez klucza i bez skrzypnięcia same się otwierały na różne i n n e miejsca, i wszędzie tam mogłam być, nie pytając nikogo, czy można"( s.34)
Nie sposób także nie darzyć sympatią osoby, która dostrzega, że "zachód z pomarańczowego robił się cytrynowy" (s. 73), a po klekocie sandałów wnioskuje, ż to biegł ktoś młody i wesoły.

Fantom, niezakorzeniona, nierealna, inna, niemożliwa, niesamowicie wrażliwa, cudzoziemka w świecie, w którym "rzeczywistość skrzeczy"...
Z niesłabnącym zainteresowaniem zanurzam się w życie i twórczość Marii Kuncewiczowej. Nie tylko w marcu.






11 komentarzy:

  1. Też czytam "Fantomy" w ramach wyzwania. Czuję, że napiszę najkrótszą recenzję: "Zgadzam się w zupełności z Agnesto" - i podlinkuję. Może być?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, też Ci brakuje kilkunastu stron? ;-)
      Serio - cieszę się, że podobnie odbieramy tę jakże piękną prozę MK. Chciałam napisać jeszcze o tylu innych rzeczach, ale z braku czasu okroiłam, liczę więc, że Ty znakomicie uzupełnisz moje refleksje.

      Usuń
    2. Stron w moim egzemplarzu nie brakuje, ale właściwie brak fabuły pozwala na takie eksperymenty, że można przeoczyć. I tak wszystko jest poszatkowane. Właśnie brak czasu również mi doskwiera, a popędzić przy takiej prozie się nie da, dlatego mam ochotę na klonowanie. Damy radę! Jest już kilka recenzji, to zastosuję metodę "kopiuj-wklej" i może Lirael (w końcu matka chrzestna) się nie kapnie.:)

      Usuń
    3. Sądzę, że potrafisz stworzyć taką kompilację, że nikt się nie kapnie ;-) Śmieję się, ale naprawdę są nieraz takie książki, treści, zjawiska że trudno o nich napisać coś nowego i innego niż pozostali.
      Właśnie dziś przyszła pocztą kolejna pyszna porcja MK. Czasu, czasu.... ech....

      Usuń
  2. Cudne pisanie Twe. Ja niestety wyzwaniu nie podołałam:-( Dopiero teraz biorę się za pierwszą książkę, ale u mnie to będzie raczej kwiecień z Marią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę, gdy komuś się podobają moje bazgroły.
      Podpisywaliśmy "petycję" o przedłużenie marca, czytaj niespiesznie i rozkoszuj się ;-)

      Usuń
    2. Też jestem za przedłużeniem marca. Akurat zaczęłam czytać "Gaj oliwny"... I czuję, że na "Gaju" się nie skończy :-)

      Usuń
  3. Po licznych recenzjach twórczości Kuncewiczowej, jakie zakwitły nam marcowo Fantomy wydają mi się pozycją, którą najbardziej chciałabym przeczytać. Do tej pory mam za sobą Twarz mężczyzny, Tristan 1946. Książki te podobały mi się, ale to jeszcze nie to, czego szukałam w prozie pani Marii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbym przeoczyła Twojego Tristana...bo nie kojarzę jakoś, ale mogło mi się pomieszać, co u kogo o czym było....
      Spróbuj "Fantomów", przekonasz się sama.

      Usuń
  4. Pięknie napisane;-)
    Nie czytałam jeszcze "Fantomów", ale myślę, że zachęcona Twoim pisaniem, właśnie nimi rozpocznę mój kwiecień z Marią;-)
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Mnie - podobnie jak Ciebie - zauroczył sposób pisania Kuncewiczowej. A "Fantomy" (i "Przeźrocza") już cierpliwie czekają na komodzie na swoją kolej...
    Pozdrawiam
    Ps. Mojemu egzemplarzowi "Listów do Jerzego" Wydawnictwa Lubelskiego stron nie brakowało, za to rażących literówek było sporo...

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów