niedziela, 16 czerwca 2024

"Kora. Się żyje. Biografia" Katarzyna Kubisiowska




Nigdy nie byłam wielką fanką Kory i Maanamu, oczywiście znałam piosenki, a nawet lubiłam, ale bez przesady. Nie śledziłam jednak ich życia i twórczości. Kora jako jurorka w talent show niespecjalnie mnie interesowała, raczej irytowała swą manierą.
Po biografię sięgnęłam z ciekawości. Na pewno czekałaby na półce znacznie dłużej, gdyby nie atmosfera skandalu (nie wiem, czy to tu nie za duże słowo) wywołana przeprosinami Mateusza Jackowskiego przez wydawcę za opublikowanie nieprawdziwych informacji. Z kolei autorka biografii oznajmiła, że książkę przed publikacją czytała rodzina Kory i zaakceptowała treść. W sumie to nie wiadomo, gdzie jest pies pogrzebany, no ale przez ten "szum' w mediach o książce przypomniano....

Niestety nie jest to biografia, od której nie można się oderwać, odrywałam się bowiem często, porzucając ją na rzecz innych książek (najczęściej audiobooków, w tym autobiograficznej opowieści F. Chajzera, która z kolei wciągała bardzo).
Gdy najpierw kartkowałam tę książkę podczytując fragmenty, wydawała mi się ciekawsza, ale przy konkretnym czytaniu okazała się jakaś sztywna, drętwa, niespójna, drobiazgowa, przeładowana nieistotnymi szczegółami. Zapamiętałam (niezbadane są decyzje naszego mózgu!) np. że Marcin (ojciec Kory), który sporadycznie utrzymywał kontakt z córkami z pierwszego małżeństwa, obdarował jedną z nich siatkami wyplatanymi przez jego żonę, Emilię. Albo powiedzcie, co wnosi do tej biografii podanie zawodów i poglądów rodziców aktorki grającej rolę Kory w spektaklu?

Co my tu znajdziemy? Dużo nazwisk, obraz krakowskiej awangardy, środowiska hipisów, czasy stanu wojennego, kulisy koncertów,wyjazdów, życie prywatne. Dużo materiału, który jednak można by było - moim zdaniem - przekazać w jakiś ciekawszy, żywszy sposób niż tak "encyklopedycznie".
Ogólnie część o rodzinnych korzeniach, koligacjach i relacjach była w miarę w porządku, środkowa część o karierze, koncertach, nagraniach - nudna i chaotyczna. Rozdziały końcowe - o, te chyba najlepiej wypadły; czułam w nich coś, co sprawiało, że chciało się czytać.

Mimo bogatej bibliografii, licznych źródeł, w tym dotąd niepublikowanych,  brakowało mi osadzenia podawanych informacji, skąd one konkretnie pochodzą. Trudno stwierdzić, co jest faktem, co rzekomo nie - przynajmniej ja, ja jako szara czytelniczka bez zaplecza w postaci znajomości innych materiałów (wywiadów, książek itp.) nie jestem w stanie tego ocenić. Z mojego punktu widzenia to bez różnicy kto, z kim, kiedy i czy w ogóle romansował. Nijak to nie wpływa na odbiór twórczości, a ja chciałam przeczytać biografię wokalistki, a nie plotkarskiego "pudelka".

Największą niespodzianką  i radością był dla mnie rozdział "Trzy Maryje" - o spektaklu "Kora. Boska" według scenariusza, w reżyserii i w wykonaniu Kasi Chlebny. Aktorki, którą darzę nie tylko podziwem za talent i pasję, ale i sentymentem, albowiem chodziłyśmy do równoległych klas w tym samym liceum.

Czy udało mi się poznać bliżej i zrozumieć Korę? Właściwie to nie.  Nic ta książka nie zmieniła w moim postrzeganiu tej artystki. Chociaż nie, z takiego neutralnego podejścia zaczęła kiełkować... antypatia.
Odniosłam wrażenie, że autorka skupiła się na negatywnych cechach i sytuacjach, opisywała Korę tak, jakby jej nie lubiła, a musiała "odrobić lekcje" i chciała popisać się dziennikarskimi umiętnościami. I absolutnie nie chodzi o to, że biografia ma być laurką, wręcz przeciwnie, ale zabrakło mi tu pasji biografa. Bywało, że czytałam biografię kogoś naprawdę mało mi bliskiego, nieznanego wręcz, a wrażenia - z poznawania tejże postaci - były rewelacyjne. W tym przypadku - jestem na nie i będę autorkę omijać z daleka.

 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów