Nigdy nie
byłam wielką fanką Kory i Maanamu, oczywiście znałam piosenki, a nawet lubiłam,
ale bez przesady. Nie śledziłam jednak ich życia i twórczości. Kora jako
jurorka w talent show niespecjalnie mnie interesowała, raczej irytowała swą
manierą.
Po biografię sięgnęłam z ciekawości. Na pewno czekałaby na półce znacznie
dłużej, gdyby nie atmosfera skandalu (nie wiem, czy to tu nie za duże słowo) wywołana
przeprosinami Mateusza Jackowskiego przez wydawcę za opublikowanie nieprawdziwych
informacji. Z kolei autorka biografii oznajmiła, że książkę przed publikacją
czytała rodzina Kory i zaakceptowała treść. W sumie to nie wiadomo, gdzie jest
pies pogrzebany, no ale przez ten "szum' w mediach o książce przypomniano....
Niestety nie jest to biografia, od której nie można się oderwać, odrywałam się
bowiem często, porzucając ją na rzecz innych książek (najczęściej audiobooków,
w tym autobiograficznej opowieści F. Chajzera, która z kolei wciągała bardzo).
Gdy najpierw kartkowałam tę książkę podczytując fragmenty, wydawała mi się
ciekawsza, ale przy konkretnym czytaniu okazała się jakaś sztywna, drętwa, niespójna,
drobiazgowa, przeładowana nieistotnymi szczegółami. Zapamiętałam (niezbadane są
decyzje naszego mózgu!) np. że Marcin (ojciec Kory), który sporadycznie
utrzymywał kontakt z córkami z pierwszego małżeństwa, obdarował jedną z nich
siatkami wyplatanymi przez jego żonę, Emilię. Albo powiedzcie, co wnosi do tej
biografii podanie zawodów i poglądów rodziców aktorki grającej rolę Kory w
spektaklu?
Co my tu znajdziemy? Dużo nazwisk, obraz krakowskiej awangardy, środowiska
hipisów, czasy stanu wojennego, kulisy koncertów,wyjazdów, życie prywatne. Dużo
materiału, który jednak można by było - moim zdaniem - przekazać w jakiś
ciekawszy, żywszy sposób niż tak "encyklopedycznie".
Ogólnie część o rodzinnych korzeniach, koligacjach i relacjach była w miarę w
porządku, środkowa część o karierze, koncertach, nagraniach - nudna i
chaotyczna. Rozdziały końcowe - o, te chyba najlepiej wypadły; czułam w nich coś,
co sprawiało, że chciało się czytać.
Mimo bogatej
bibliografii, licznych źródeł, w tym dotąd niepublikowanych, brakowało mi osadzenia podawanych informacji,
skąd one konkretnie pochodzą. Trudno stwierdzić, co jest faktem, co rzekomo nie
- przynajmniej ja, ja jako szara czytelniczka bez zaplecza w postaci znajomości
innych materiałów (wywiadów, książek itp.) nie jestem w stanie tego ocenić. Z
mojego punktu widzenia to bez różnicy kto, z kim, kiedy i czy w ogóle
romansował. Nijak to nie wpływa na odbiór twórczości, a ja chciałam przeczytać
biografię wokalistki, a nie plotkarskiego "pudelka".
Największą
niespodzianką i radością był dla mnie
rozdział "Trzy Maryje" - o spektaklu "Kora. Boska" według
scenariusza, w reżyserii i w wykonaniu Kasi Chlebny. Aktorki, którą darzę nie
tylko podziwem za talent i pasję, ale i sentymentem, albowiem chodziłyśmy do
równoległych klas w tym samym liceum.
Czy udało mi
się poznać bliżej i zrozumieć Korę? Właściwie to nie. Nic ta książka nie zmieniła w moim
postrzeganiu tej artystki. Chociaż nie, z takiego neutralnego podejścia zaczęła
kiełkować... antypatia.
Odniosłam wrażenie, że autorka skupiła się na negatywnych cechach i sytuacjach,
opisywała Korę tak, jakby jej nie lubiła, a musiała "odrobić lekcje"
i chciała popisać się dziennikarskimi umiętnościami. I absolutnie nie chodzi o
to, że biografia ma być laurką, wręcz przeciwnie, ale zabrakło mi tu pasji
biografa. Bywało, że czytałam biografię kogoś naprawdę mało mi bliskiego,
nieznanego wręcz, a wrażenia - z poznawania tejże postaci - były rewelacyjne. W
tym przypadku - jestem na nie i będę autorkę omijać z daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)