wtorek, 5 maja 2020

"Taśmy rodzinne" Maciej Marcisz

Wydawnictwo W. A. B 2019

Nadrabiam zaległości w notatkach
To jedna z pierwszych książek, jakie dorwałam w EmpikGo, jeszcze w połowie marca.... Utknęłam, porzuciłam, wreszcie skończyłam.
Okładka super. Na niej mogłam poprzestać. O fabule nie chce mi się pisać (są dokładne opisy na LC) ogólnie - o toksycznej rodzinie, przemocy, pieniądzach, biznesach, czasach transformacji lat 90. O trzydziestolatku, który ma kłopoty i długi, liczy na kasę od ojca, a tu zonk! Próbuje coś zdziałać wracając do rodzinnego domu, poznajemy całą historię rodziny, jej "taśmy". Zakończenie - banalne i jakby "przyszyte" na siłę.
Achów i ochów co niemiara nad tą powieścią, niezadowolone głosy są w mniejszości. Ja dopisuję się do tych drugich. Może to jest udany debiut, świetna proza, ważny temat itp,itd a ja się na tym nie poznałam. Zupełnie nic mi ta powieść nie "zrobiła" - nie zachwyciła, nie zaskoczyła, nie zdenerwowała, no nic! Zero emocji.
Jest w niej jakaś szczerość, autentyczność scen, obrazki z życia jakie znamy z obserwacji, wspomnień, z doświadczenia.... Całość jednak nie robi większego wrażenia, także pod względem literackim.
Dla mnie to powieść mocno przeciętna, wręcz nijaka.
Przeważnie zawsze znajdzie się jakaś postać, którą czytelnik darzy sympatią, choćby to miał być pies sąsiada wstępujący w epizodzie. Tu nikt - w moim odczuciu - nie był sympatyczny. Chociaż wiem, że wcale nie chodzi o to, by lubić bohaterów, dziwnie jednak tak zupełnie być wobec nich obojętnym.
Już wolę kryminały poczytać chyba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów