Już niebawem sympatycy sportu zasiądą przed telewizorami i z entuzjazmem będą śledzić rozgrywki mistrzostw świata w piłce nożnej odbywające się tym razem w Brazylii. Tym, którzy za futbolem nie przepadają i wolą inne rozrywki, proponuję w trakcie mundialu sięgnąć po lekturę o brazylijskim zabarwieniu. Oczywiście można pogodzić obie pasje i czytać w przerwach meczy, tylko żebyśmy wtedy gola nie przegapili, bo od "Kochaj i jedz, Brazyliszku" trudno oderwać wzrok. Zwłaszcza, gdy trzeba przymrużyć oko....
Nabrałam ochoty na tę książkę odkąd tylko pojawiła się o niej wzmianka. Już sam tytuł jest rozbrajający i budzi wiele skojarzeń. Przyszły mi na myśl: tytuł "Jedz, módl się i kochaj" E. Gilbert, maksyma św. Augustyna "Kochaj i rób, co chcesz", legenda o Bazyliszku. Do tego Brazylia!!! Moja ciekawość sięgała zenitu. Co tym razem wymyśliła autorka, której poczucie humoru oraz zamiłowanie do zabawy słowem miałam już okazję poznać? Bardzo przyjemnie spędziłam czas czytając niemal równoległe "Miłosne kolizje" i "Kota, lubi, szanuje", zatem nic dziwnego, że musiałam dopaść i tego "Brazyliszka".
Dopadłam i ubawiłam się setnie. Michalina Kłosińska-Moeda tworzy w specyficznej konwencji, a mianowicie komedii romantycznej z dużą dawką humoru, żartów językowych i szczyptą absurdu. Takie zwariowane romansiki. Nie każdemu taki typ prozy odpowiada, toteż nie zamierzam nikomu wmawiać, że musi to koniecznie przeczytać, ale jeśli ktoś ma poczucie humoru, umie przymrużyć wspomniane już oko, a w dodatku potrzebuje czegoś lekkiego dla relaksu - to niech się śmiało częstuje! Nie tylko podczas mundialu.
Tym razem mamy komedię romantyczną z Brazylią w tle. Główny wątek stanowią perypetie uczuciowe i biznesowe bohaterów, oczywiście pojawia się happy end i przesłanie, że marzenia się spełniają. Bez tego jednak ten gatunek się nie obędzie i nie ma co kręcić nosem, że schemat, że przewidywalne, bo takie ma być i kropka!!! Tu diabeł tkwi w szczegółach, a raczej w całej otoczce - rodem z Brazylii. Mamy przystojnych Latynosów, rytmy rodem z Rio, portugalskie słówka oraz masę egzotycznych przysmaków z drinkami włącznie. Jest wesoło, kolorowo i nie brakuje też niespodzianek.
Rzecz rozgrywa się w niewielkiej miejscowości Nocznik pod Świebodzinem. Tam w lokalnym bistro "Copacabana" pracuje Edyta, absolwentka technikum hotelarskiego zafascynowana Brazylią i zatopiona w marzeniach. Jak na życzenie, wkrótce pojawią się aż dwaj urodziwi amanci - Marek i Cesar, otworzą się nowe perspektywy i zacznie się dziać niemal jak w brazylijskiej telenoweli!
Syn właścicieli baru sprowadza do rodzinnego sioła.... żonę - Brazylijkę, zwaną swojsko Jadzią. Młodzi poznali się w Niemczech i na polskim gruncie zakładają rodzinę i hodowlę bydła (choć to trochę głupio brzmi w jednym zdaniu). Miłość nie zna granic. Niby to oczywiste, ale też nie takie częste na porządku dziennym. Myli się jednak ten, kto sądzi, że autorka mocno rozminęła się z realiami. Sama bowiem znam przykład polsko-brazylijskiego małżeństwa: poznali się w Anglii, tam też mieszkają, ale odwiedzają Polskę i rodzinę na wsi niedaleko Ćmielowa porcelaną słynącego. Z tego też względu czuję do prezentowanej książki pewien "sentyment", bo choć to niby bajeczna fikcja, to jednak "z życia wzięta".
Atutem powieści są pełne humoru dialogi oraz postaci, z których niemal każda ma coś charakterystycznego, a przy tym jest taka zwyczajna. Oprócz wartości romantyczno-rozrywkowych znajdziemy tu też edukacyjne: sporo tu wiadomości o brazylijskiej kulturze, przy czym to zostało zgrabnie wplecione w fabułę. Do tego mamy tematy takie jak agroturystyka, zderzenie różnorodnych kultur, tradycja a nowoczesność, rola mediów oraz społeczeństwo z całym inwentarzem wad i zalet.
Troszkę mi ta książka przypominała klimatem serialowe "Rancho". Tam Amerykanka wprowadziła wiele zmian w co nieco zatwardziałej w stereotypach i przyzwyczajeniach miejscowości, tu - inicjatorem metamorfoz są Brazylijczycy z dziarską Edwiges na czele. O ile pamiętam, to w Wikowyjach doszło też do polsko-włoskiej fuzji. "Ranczowy" jest też typ humoru, podobna mentalność mieszkańców, spektakularny rozwój lokalnych społeczności.
"Kochaj i jedz, Brazyliszku" znakomicie relaksuje, a przy tym nie jest banalną opowiastką o współczesnym kopciuszku i spełnionych marzeniach. Ta książka rozbraja humorem i egzotycznym smakiem. Można z niej wyciągnąć dobre i mądre przesłanie.
Atrakcyjnym bonusem są przepisy rodem z brazylijskiej kuchni oraz quiz z wiedzy o Brazylii. W końcu dowiemy się też co to znaczy ta słynna "maślinda"!!!
Lekturę przy dźwiękach samby i lambady polecam wszystkim, którzy lubią zabawne komedie romantyczne, mają poczucie humoru i potrzebują pozytywnej energii.
Rzecz rozgrywa się w niewielkiej miejscowości Nocznik pod Świebodzinem. Tam w lokalnym bistro "Copacabana" pracuje Edyta, absolwentka technikum hotelarskiego zafascynowana Brazylią i zatopiona w marzeniach. Jak na życzenie, wkrótce pojawią się aż dwaj urodziwi amanci - Marek i Cesar, otworzą się nowe perspektywy i zacznie się dziać niemal jak w brazylijskiej telenoweli!
Syn właścicieli baru sprowadza do rodzinnego sioła.... żonę - Brazylijkę, zwaną swojsko Jadzią. Młodzi poznali się w Niemczech i na polskim gruncie zakładają rodzinę i hodowlę bydła (choć to trochę głupio brzmi w jednym zdaniu). Miłość nie zna granic. Niby to oczywiste, ale też nie takie częste na porządku dziennym. Myli się jednak ten, kto sądzi, że autorka mocno rozminęła się z realiami. Sama bowiem znam przykład polsko-brazylijskiego małżeństwa: poznali się w Anglii, tam też mieszkają, ale odwiedzają Polskę i rodzinę na wsi niedaleko Ćmielowa porcelaną słynącego. Z tego też względu czuję do prezentowanej książki pewien "sentyment", bo choć to niby bajeczna fikcja, to jednak "z życia wzięta".
Atutem powieści są pełne humoru dialogi oraz postaci, z których niemal każda ma coś charakterystycznego, a przy tym jest taka zwyczajna. Oprócz wartości romantyczno-rozrywkowych znajdziemy tu też edukacyjne: sporo tu wiadomości o brazylijskiej kulturze, przy czym to zostało zgrabnie wplecione w fabułę. Do tego mamy tematy takie jak agroturystyka, zderzenie różnorodnych kultur, tradycja a nowoczesność, rola mediów oraz społeczeństwo z całym inwentarzem wad i zalet.
Troszkę mi ta książka przypominała klimatem serialowe "Rancho". Tam Amerykanka wprowadziła wiele zmian w co nieco zatwardziałej w stereotypach i przyzwyczajeniach miejscowości, tu - inicjatorem metamorfoz są Brazylijczycy z dziarską Edwiges na czele. O ile pamiętam, to w Wikowyjach doszło też do polsko-włoskiej fuzji. "Ranczowy" jest też typ humoru, podobna mentalność mieszkańców, spektakularny rozwój lokalnych społeczności.
"Kochaj i jedz, Brazyliszku" znakomicie relaksuje, a przy tym nie jest banalną opowiastką o współczesnym kopciuszku i spełnionych marzeniach. Ta książka rozbraja humorem i egzotycznym smakiem. Można z niej wyciągnąć dobre i mądre przesłanie.
Atrakcyjnym bonusem są przepisy rodem z brazylijskiej kuchni oraz quiz z wiedzy o Brazylii. W końcu dowiemy się też co to znaczy ta słynna "maślinda"!!!
Lekturę przy dźwiękach samby i lambady polecam wszystkim, którzy lubią zabawne komedie romantyczne, mają poczucie humoru i potrzebują pozytywnej energii.
Właśnie rozglądam się za taką lekką książką, bo ostatnio czytam same biografie, literaturę faktu i poważne powieści:) Przyszedł czas na rozrywkę z humorem.
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki "Kota lubi szanuje" i mile wspominam książkę więc i po tę sięgnę, bo lubię takie lekkie tytuły. ;)
OdpowiedzUsuń