niedziela, 19 stycznia 2020
Moda na Auschwitz??
Z góry przepraszam za kontrowersyjny tytuł, ale wydaje mi się, że trafnie oddaje temat mojej wypowiedzi. Jakiś czas temu, przy okazji otrzymanej do recenzji książki "Motyl i skrzypce", wspomniałam, że nasunęła mi się pewna refleksja. W końcu zebrałam się, by myśl ubrać w słowa.
Zaobserwowałam, że ostatnio niczym grzyby po deszczu pojawiają się książki z "Auschwitz" w tytule.
Np."Kołysanka z Auschwitz", "Położna z Auschwitz", "Tatuażysta z....", "Bibliotekarka z....", "Tajemnica z...." , "O chłopcu, który poszedł za tatą do...."., "Sekret Elizy. Auschwitz. Płatna miłość", "Motyl i skrzypce"- tu napis na okładce głosi: "poruszająca historia o sile kobiet i miłości w Auschwitz".
Nie chcę dyskutować o jakości i rzetelności tych książek (nie czytałam jeszcze żadnej), zakładam optymistycznie, że większość jest co najmniej dobra. Niepokoi mnie natomiast samo zjawisko. Czyżby tworzył się nowy trend? Że wszystko, co z "Auschwitz" w tytule się sprzeda? Zwabi zaciekawionych czytelników? Że wystarczy osadzić fabułę romansu czy rodzinnego dramatu w obozowych realiach II Wojny Światowej albo napisać fabularyzowaną opowieść opartą na prawdziwych postaciach, faktach, i już będzie bestseller? Teraz niemal wszystkie autorki ( a także autorzy) - mam tu na myśli literaturę lżejszego kalibru - jak jeden mąż (albo jedna żona) co roku koniecznie muszą napisać "powieść świąteczną" o zimie, Bożym Narodzeniu, aniołach, dzwoneczkach i Mikołaju, a chociaż wziąć udział w antologii opowiadań świątecznych z choinką w tle. Czy niedługo wyznacznikiem popularności ( i gwarancją sprzedaży twórczości danego autora) będzie książka, na której wołami będzie stało "Auschwitz"?
Nieco martwi ( a nawet trochę przeraża) mnie wykorzystanie tej trudnej i ważnej tematyki (o której owszem trzeba wiedzieć i pamiętać - lepiej jednak opierać się na rzetelnych źródłach) jako motywu popularnego w beletrystyce. Obok solidnie napisanych książek opartych na historiach z Auschwitz (tudzież innych podobnych miejsc) mogą ( i pewnie będą) pojawiać się... czytadła mijające się z prawdą, lekko traktujące o tamtejszych warunkach, przekłamujące rzeczywistość, przedstawiające fałszywe treści.
Bardzo jestem sceptycznie nastawiona wobec tej "mody". Jakoś mi to zgrzyta...
Jak się okazuje, nie tylko mnie. Dziś wpadłam na taki oto artykuł:
http://smakksiazki.pl/handel-smiercia-trzeba-sprzedac/?fbclid=IwAR0QtRZyYBySUcGMiRnruHg4nye_C3RYrE8wF58Iqpkv46znZlglRH3pwO0
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I słusznie podjęty temat. Też zauważyłam trend świąteczno-'antologiowy', oby teraz nasze ulubione pisarki nie przerzuciły się na Auschwitz - znać fakty i tragedie to jedno, ale robienie z tego hitu to już paskudne.
OdpowiedzUsuńDziś zaczynam czytać pierwszą książkę z tym słowem w tytule, ale raczej na długi czas mi wystarczy, boję się zawartości, bo wyciska mnie emocjonalnie.
Dziękuję za wypowiedź.
UsuńSzczerze - to ostatnio nabrałam "obrzydu" do powieści świątecznych, naliczywszy chyba ze 40 w tym roku. Nikomu niczego nie ujmując, czuję przesyt i takie wszystko na jedno kopyto się zaczyna robić. Nie wykluczam, że przeczytam może z 1- 2, może latem :-)
Też zaczęłam teraz powieść z owego modnego trendu, czyta się dobrze i póki co, ale jeszcze nic konkretnego nie mogę powiedzieć, bo nie wiem, w którą stronę to podąży...
Na pewno jestem przeciwna dramatom i romansom żerującym na tematyce obozów, Holokaustu itp.