piątek, 15 maja 2020

"Pocieszki" K. Grochola


"Na słońce i na deszcz. Na radość i na smutek. Na co dzień. Na co tydzień. Do czytania w kółko. Po cichu i na głos.
Przyjaciołom i nieznajomym. Dowcipne, mądre, przynoszące otuchę - po prostu - pocieszki"
/z okładki/

Mówcie sobie co tam chcecie, ja tam lubię Katarzynę Grocholę. Za jej osobowość i za twórczość, za poczucie humoru, szczerość i klasę. Nie przeczytałam wszystkich jej książek, ale też nie zatrzymałam się na etapie trylogii "Nigdy w życiu" - "Ja wam pokażę" i "A nie mówiłam!", nie patrzę tylko przez pryzmat ekranizacji. Czytałam  m.in. "Zielone drzwi", opowiadania  z tomu "Zagubione niebo", mam "Trzepot skrzydeł". Podobała mi się powieść "Przeznaczeni" i w nosie mam marudzenie innych, że to pogmatwane, słabe, takie i owakie...  Liczą się moje odczucia. Tak też jest w przypadku "Pocieszek", o których już zdążyłam poczytać opinie, że " banalne, frazesy, nic nie wnoszą, są o niczym.". Tylko czasem można odnieść wrażenie, że ktoś bierze zbiór felietonów   rodem z "babskiego magazynu" i spodziewa się traktatu filozoficznego, albo czyta kryminał i narzeka, że krwawe sceny, bierze komedię i dziwi się, że śmieszne... Oczywiście, każdy ocenia subiektywnie, ale czasem warto się zastanowić co się czyta, dla kogo i po co to jest napisane. Nie wiem, czy łapiecie, o co mi chodzi.

"Pocieszki"  to zbiór kilkudziesięciu dykteryjek, refleksyjnych zabawnych, ciepłych i optymistycznych krótkich historyjek, takich właśnie "ku pokrzepieniu serc". Autorka we wstępie zaznacza, że  to, co tu opisała, naprawdę się zdarzyło, wszystkie pocieszki są prawdziwe. Niektóre teksty były kiedyś drukowane  w czasopismach (niektóre rzeczywiście brzmiały znajomo...).
Właśnie to są takie formy gazetowe, idealne do czytania przy kawce, herbatce, pisane tzw. lekkim piórem, prosto z serca, szczerze, otwarcie. To takie historie z życia wzięte, bardzo zwyczajne, znane z codzienności, bardzo nam bliskie.

Na pewno każdy kiedyś miał na przykład sytuację, że słyszał dziwny hałas w domu, oczyma wyobraźni widział wybuchający piecyk gazowy, popsutą lodówkę,czy inny "kataklizm", a to był ptak, który wleciał przez otwór wentylacyjny i się szamotał, albo jakaś kuna na strychu, czy coś w tym stylu... Każdy na pewno był niezadowolony, bo miał - dajmy na to - plany pracować w ogrodzie czy robić grilla, a tu deszcz od samego rana - jednak z pewnych powodów to był udany dzień... albo pomylił daty, wydał kupę kasy na same "potrzebne" rzeczy w "okazyjnej promocji", spotkał znajomą, która opowiedziała ciekawą/dziwną/inspirującą historię... No takie tam życiowe sytuacje, obserwacje i przemyślenia.
Żadne mecyje, ale też nie wydumane i nie sztucznie napompowane, nie żadne "bądź sobą" "ciesz się życiem" i "czytaj książki, bo są dobre". Żadnego modnego motywowania i nadmiernego psychologizowania.
Raczej mamy tu: zobacz, wydarzyło się to i tamto, czułam tak i tak, ktoś lub coś sprawiło, że spojrzałam na coś w inny sposób, coś doceniłam, dostrzegłam, zmieniłam itp.
Jakbyśmy rozmawiali z koleżanką, sąsiadką, tak zwyczajnie, "po ludzku".

Każda z opowiastek Grocholi ma jakiś "morał" ( ale nie nachalny), prowadzi do konkluzji, refleksji, uświadamia nam coś może i oczywistego, ale nie zawsze i nie przez wszystkich dostrzeganego.  Są tu  teksty lepsze i  słabsze, ale ogólnie ciepłe, miłe, mądre, podnoszące na duchu.
Bardzo przyjemna lektura, zwłaszcza w ostaniach czasach.

Projekt okładki i stron tytułowych - Andrzej Pągowski.
Bardzo ładne wydanie, twarda oprawa, wstążeczka.


Książka pasuje do majowej Trójki E-pik,
kategoria: "Będzie dobrze", czyli coś optymistycznego

2 komentarze:

  1. Muszę sięgnąć znowu po Grocholę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten powrót był miły, ale za jej ostatnią powieść "Zranić marionetkę" nie mam siły się zabierać, nie mam zapotrzebowania na trudne tematy.

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów