piątek, 10 czerwca 2011

Jestem fanką Fanny Flagg

Są tacy pisarze, których czytamy dosłownie wszystko i z niecierpliwością czekamy na kolejną książkę, szperamy w bibliotece/księgarni za kolejną pozycją.... U mnie do tej kategorii należą m.in. E. E. Schmitt, Joanne Harris, Haruki Murakami oraz Fanny Flagg. Z jej powieści zostało mi do "zaliczenia" jeszcze tylko "Dogonić tęczę" i "Witaj na świcie, maleńka". Szczerze mówiąc, to jeszcze "Smażone zielone pomidory", ale skoro już znam fabułę z filmu... 
Nie wiedziałam, że Fanny Flagg to pseudonim (naprawdę pisarka nazywa się Patricia Neal), ani że jest też aktorką. Lubię ją za poczucie humoru, niepowtarzalne oddanie klimatu południa Stanów zjednoczonych, ogromny ładunek optymizmu, umiejętność opowiadania w zabawny sposób nawet o trudnych sprawach, problemach, kreowanie barwnych postaci, wciąganie w fabułę, lekkość stylu.
Ostatnio czytałam "Boże Narodzenie w Lost River".  Śliczna, wzruszająca, magiczna. O przyjaźni, o marzeniach, o tym, jak silna potrafi być wiara w to, że się spełnią; o poszukiwaniu (i znalezieniu) sensu życia,  swojego miejsca na ziemi, o ludzkiej życzliwości....Poznamy chorego na płuca pana Oswalda, który zyskuje przyjaciół i odkrywa swoje nowe pasje- ornitologię i malarstwo; kaleką Patsy, którą los obdarzy szansą na odzyskanie zdrowia i  pełen ciepła dom, a także pewnego ptaszka z gatunku kardynałów, który odegra niebagatelną rolę w całej historii. Nie lubię streszczać książek, więc poprzestanę na tym. Dodam tylko refleksję: gdyby wszyscy mieszkańcy miast, miasteczek i wsi byli wobec siebie tacy serdeczni i życzliwi jak ci w Lost River,  to jakże piękny byłby świat...
A, zapomniałabym: na końcu są przepisy kulinarne pań z Lost River, ze względu na składniki trochę trudno będzie  z nich skorzystać, ale może komuś się uda, może kogoś zainspirują...
Niedawno też miałam przyjemność (ogromną) czytać powieść "Daisy Fay i cudotwórca". Uśmiech gwarantowany już od pierwszej strony. Tytułowa Daisy swoim pamiętniku opowiada o swoim życiu, śledzimy jej dorastanie, problemy, rozterki, emocje... Bohaterka jest niezwykle rezolutną, bystrą dziewczynką, ale los jej nie rozpieszcza. Ojciec za kołnierz nie wylewa, ciągle ma natomiast nowe pomysły na zarobienie fortuny, rodzice się rozwodzą, Daisy w pewien sposób staje się zamieszana w sprawę morderstwa...Dużo się dzieje. W tle problemy z segregacją rasową ( są to lata 50-60-te XX w.) Fanny Flagg potrafi  "przemycić" poważne problemy pod płaszczem humoru, dziecięcej naiwności i okrasić wszystko ogromną dawką optymizmu.

Gdybym spisywała wrażenia na świeżo, pewnie ta notatka wyglądałaby inaczej. Niestety, więcej czytam niż piszę, żałuję potem, że po lekturze nie został ślad, zatem postanowiłam, że chociaż tak krótko  i ogólnie dam wyraz swoich wrażeń.

Pisałam szerzej o "Wciąż o tobie śnię" ( kiedyś na konkurs w Matrasie)- tę książkę F. F. też gorąco polecam. Zaskakuje, podnosi na duchu, uczy optymizmu.


Miłego weekendu!








7 komentarzy:

  1. Widzę że mamy podobnych ulubionych pisarzy...cieszę się...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ze wstydem przyznaję, że jeszcze nie czytałam żadnej książki Fanny Flagg. Ten niechlubny stan rzeczy zamierzam jednak w przyszłości zmienić:).
    Za to Schmitta lubię, a Murakamiego ostatnio trochę podczytałam i też przypadł mi do gustu. Ale na wakacjach - w pierwszej kolejności Murakami pełną parą:D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. tej autorki czytałam "Smażone zielone pomidory", podobały mi się bardzo, więc myślę, że na jednej nie poprzestanę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, to masz przed sobą jej nalepsze książki. Witaj na świecie... była wydana pierwsza, potem, i to kilka lat potem, Dogonić tęczę, która po wielu listach czytelników, którzy chcieli wiedzieć, co był przed akcją w Witaj..., idzie czasem wstacz to czasów sąsiadki Dorothy i jej audycji radiowych. Do tej pory, kiedy ktoś przywołuje te tytuły, czuję taką miękkość w sercu i się uśmicham na myśl o czytaniu ich.
    A tak w ogóle, za każdym razem, kiedy otwieram stronę twojego bloga, rzuca mi się w oczy Czarny ogród i woła do mnie. Muszę sobie wreszcie ją sprawić, bo wisi na mojej liście od lat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. O, tak, spraw sobie książkę Szejnert. "Czarny ogród" ma wiele barw;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, przeczytaj koniecznie "Smażone zielone pomidory" - trochę jest jednak więcej i inaczej niż w filmie :)
    A Fannie Flagg należy i do moich ulubionych, cieszę się, że jeszcze kilka jej książek mam przed sobą :)

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów