Zarzekała się żaba błota. Po przeczytaniu Rany i Wyrwy (która w sumie wypadła pozytywnie w odbiorze) stwierdziłam, że jednak fanką twórczości Wojciecha Chmielarza nie zostanę. Niemniej sięgnęłam, zgodnie z zasadą “do trzech razy sztuka”, po najnowszą książkę tego autora i… zmieniłam zdanie.
Muszę przyznać, że Prostą sprawę
czytałam w burzliwym, trudnym emocjonalnie czasie, gdy niełatwo było
skupić się nad wymagającą lekturą, a dzięki tej książce mogłam się
oderwać się od problemów codzienności, odpocząć, przenieść się w świat
niezwykle wciągającej fikcji, dynamicznej akcji, nie roztrząsając
zbytnio jej prawdopodobieństwa. Doskonale się bawiłam, choć to może nie
brzmi najlepiej w odniesieniu do powieści sensacyjnej, w której nie
brakuje krwawych i brutalnych scen, strzelaniny, walk, brudnych
interesów i bezlitosnych porachunków. Na tym jednak polega specyfika
tego gatunku i jeśli powieść napisana jest sprawnie warsztatowo, ma
ciekawą fabułę, nic w niej “nie zgrzyta”, to nic dziwnego, że czytelnik
czuje się usatysfakcjonowany lekturą.
Dla porównania – to nie jest “kino moralnego niepokoju” czy inne
“bergmany”, to taki “James Bond vel Rambo na wariackich papierach”,
“szukają go i uciekł”, tajemniczy agent wkracza do akcji, bang – bang,
mistrz sztuk walki zwycięża złych, pomaga dobrym, na końcu znika i nikt
tak naprawdę nie wie, kim on był i po co właściwie to wszystko robił.
(...)
ciąg dalszy pod linkiem:
http://zycieipasje.net/2020/11/szpieg-w-ksiegarni-prosta-sprawa-wojciech-chmielarz-recenzja/
Bardzo lubię Chmielarza;)
OdpowiedzUsuńLubię coraz bardziej ;-)
Usuń