wtorek, 6 września 2016

"Moje córki krowy" K. Dębska

Okładka książki Moje córki krowy
Świat Książki 2016
Nie widziałam filmu, ale chciałam przeczytać książkę - "Moje córki krowy". Zamówiłam ją w bibliotece i oto przyszła moja kolej. Przeczytałam, zachwycona nie jestem. No nie podobało mi się! Teraz główkuję, co tu o tym napisać...

Na pewno nie będę przybliżać fabuły - tylko krótko o moich odczuciach z lektury.

Teoretycznie powinnam wzdychać z zachwytu, płakać i śmiać się na przemian, ale nie doświadczyłam takich stanów. Powieść przyjęłam na chłodno. Bohaterki nie przekonały mnie do siebie na tyle, bym mocno zaangażowała się w przeżywanie ich dramatycznej sytuacji.

Tematyka powieści jest ciężka i przygnębiająca. Dotyczy choroby, śmierci, żałoby, opieki nad osobą ciężko chorą i uciążliwą dla otoczenia, a także trudnych relacji rodzinnych, konfliktu między siostrami. To wszystko to niezwykle ważne problemy, ale też wymagają odpowiedniego podejścia, pokazania ich bez patosu, ale i bez spłaszczenia. W przypadku "Moich córek krów"  - było... nijako. Sztucznie.
Opowieść prowadzona jest na przemian z perspektywy dwóch sióstr po 40-tce: Marty i Kasi.
Ich monologi(pamiętniki) nie są jednak zbyt zróżnicowane językowo. Całość napisana w bardzo prostym, lekkim stylu. Zbyt monotonnie, irytująco według mnie. Wulgaryzmy niekoniecznie zawsze na miejscu. Forma słaba.

Bohaterki -  warte siebie nawzajem. Jedna jest gwiazdą telewizyjnego serialu, ma dorosłą córkę-studentkę, samotna, "psychicznie popaprana" - sama o sobie mówi dosadniej. Druga - dzieli dom z rodzicami, pracuje w szkole, ma  bezrobotnego męża, nastoletni syn popala trawę, ona sama uderza w drinki.
Są od siebie różne. Tylko jak zdjąć im "powłoki"  to zostaje w sumie to samo.
Obie sfrustrowane, egoistki, wiecznie niezadowolone, obwiniające się wzajemnie, pełne pretensji i żali, ziejące nienawiścią. Żadna nie robi nic, by coś zmienić w swoim życiu.
To ich niby pojednanie - wydaje się sztuczne, ot, żeby powieść miała finał, ale w epilogu skutków tej zgody jakoś nie widać. Znów każdy sobie rzepkę skrobie. Czy coś się zmieni? Nie sądzę.

Postaci drugoplanowe - nijakie. Tych głównych też nie da się lubić, a co za tym idzie - współczuć im. Żadna postać nie ma w sobie czegoś, co by ją wyróżniało, ocieplało jej wizerunek.

Oczywiście jest mnóstwo głosów, że to taka wzruszająca, życiowa opowieść. Taa, te wszystkie "Trudne sprawy" i "Ukryte prawdy" też są życiowe. 
Od literatury oczekuję czegoś więcej. Tu tego nie dostałam. Książkę wyrzucam do kosza. W przenośni, bo to biblioteczna.

Film może kiedyś obejrzę, może aktorzy "uratują" moją opinię o "Krowach".


Lektura przydała się do zabawy "Pod hasłem" u Ejotka. W tym miesiącu obowiązywały "kreseczki i ogonki" ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów