Wyd. Rebis 2008 r. |
Niestety, tym razem nie jestem zadowolona. Bardzo mnie ta powieść zmęczyła i nie zachwyciła. Byłby z tego dobry film - dramat obyczajowy, dla tych, którzy lubią ten gatunek. Ja niespecjalnie.
O ile "Dom Holendrów" tej autorki naprawdę mnie "kupił" swą fabułą, problematyką, to "Biegnij" zupełnie mnie nie ujęło.
Gdyby ktoś szukał powieści z motywem, zimy, śnieżycy paraliżującej ruch w mieście, to ta się nada.
O treści niewiele mogę powiedzieć, żeby nie spojlerować. Akcja dzieje się w Bostonie. Były burmistrz wraca ze swoimi adoptowanymi ciemnoskórymi synami ( obecnie już duże chłopy, ok 20 lat, żona burmistrza nie żyje) z wykładu politycznego, jest zawierucha, świata nie widać, Tip o mały włos wpadłby pod samochód, ale w ostatniej chwili odepchnęła go pewna kobieta, która sama uległa wypadkowi. Jadą do szpitala, potem zaopiekowali się córką kobiety.Okazało się, że dziewczynka zna ich oraz ich dom z obserwacji.
Niespodziewanie przyjeżdża najstarszy brat, przez lata przebywający w Afryce, on też angażuje się w tę historię. Jest jeszcze stary,schorowany ksiądz - wuj chłopaków. Interesują się operowaną kobietą, pomagają Kenii. Tip chodząc o kulach znów ma wypadek. Znów szpital.
Epilog - kilka lat później pokazuje finał tamtych zdarzeń i ich konsekwencje, wybory bohaterów (pokuta zamiast pasji).
Kim była ta kobieta i jej córka, Kenia ( świetna nastoletnia biegaczka)? To się w trakcie wyjaśnia (choć nie jestem przekonana do sposobu w jaki autorka to przedstawiła).
O czym to jest? O relacjach rodzinnych, ambicjach pokładanych w dzieciach, wyborze życiowych dróg, różnych szansach, determinowanych przez stan zamożności, pochodzenie itp.
O roli przypadku, o trudnych decyzjach.
Najciekawsza wg mnie była postać Sullivana, najstarszego rodzonego syna, który w sumie żył w cieniu adoptowanych braci, miał traumatyczny w skutkach wypadek, podążał różnymi ścieżkami.
Motyw figurki Matki Boskiej ( ciekawa historia jej pochodzenia) - rzeźba przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie dla córki. Wizerunek przypominał Bernadette, żonę burmistrza Doyla, po jej śmierci nie oddał figurki jej siostrom, choć nie mieli córki.
Zgadnijcie, do kogo potem trafiła
Nie umiałam się wczuć w tę opowieść, wykrzesać sympatii dla bohaterów, nie przekonała mnie psychologia postaci.
Literacko w porządku, ale całość do mnie nie trafiła. Jeszcze te imiona Tip i Teddy ( myliło mi się który jest który), wuj Sullivan i młody Sullivan...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)