poniedziałek, 9 stycznia 2012

Demony Goi według Dehnela

J. Dehnel, Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya, W. A.B. 2011.









 "Nawet solniczka, jeśli ją odpowiednio narysować,
wydaje się przerażona światem."*

Historia sztuki to zarazem historia człowieka. Z ciekawością zerkamy wstecz,  za sprawą różnych form przekazu (książka, album,  film) podpatrujemy pracę przy sztalugach czy kamiennej bryle, zaglądamy na drugą stronę płótna lub za obelisk, by poznać dzieje życia jego twórcy i genezę dzieła. Nawet jeśli w znacznej mierze miałaby to być fikcja literacka bądź filmowa.

Malarstwem interesuję  się od dawna, nie posiadam co prawda żadnych płócien na ścianach i daleka jestem od stwierdzenia, że się na tym znam, ale swego czasu miałam okazje bywać na kilku wystawach i kupowałam pismo z serii "Wielcy Malarze" (żałuję wręcz, że nie zgromadziłam więcej numerów). Lubię książki, filmy traktujące o malarzach i ich dziełach, lub takie "dookoła sztuki". Bardzo podobała mi się powieść "Córka Rembrandta" - choć historia fikcyjna, to ciekawie sylwetkę holenderskiego artysty. Miło wspominam filmową adaptację "Dziewczyny z perłą" (książki nie czytałam) i "Raj odnaleziony" - film o Paulu Gauguin.  Mając  ciągoty ku historii sztuki i literaturze o tej tematyce, chętnie zagłębiłam się w "Saturnie", który przybliża czasy hiszpańskiego malarza Francisco Goi i poniekąd zachęca do zapoznania się z jego twórczością lub pogłębienia jej znajomości

Jacka Dehnela chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Artysta pełną gębą - poeta, prozaik, tłumacz i malarz. Laureat Paszportu Polityki i Nagrody Kościelskich, nominowany do Nike. Niezwykle obiecujący twórca młodego pokolenia, zasłużenie utytułowany Ambasadorem Polszczyzny. Jego "Lala", jedna z pierwszych lektur w moim DKK, bardzo mi się podobała, i choć "Balzakiana" już mniej przypadły mi do gustu  (próbowałam, nie szło, oddałam), to cenię pisarza za erudycję, pewien klimat prozy  i walory językowe.

Inspiracją do napisania "Saturna", o czym autor wspomina w posłowiu, była praca profesora J. J. Junquery, który zauważył, że słynny cykl fresków (tzw." Czarne obrazy") Francisca Goi został namalowany prawdopodobnie przez....kogoś innego. Przypuszczalnie mógł to być syn artysty, Javier. O tajemniczym potomku niewiele wiadomo. Czyż trzeba lepszej pożywki dla fikcji literackiej? Kulisy powstania  wiekopomnego dzieła Goi stały się dla Dehnela, któremu wszak malarstwo nieobce, tematem na książkę.

Powieść prowadzona jest wielogłosowo, historia rozpisana została na partie ojca, syna, a potem też wnuka z rodu Goya. Przedstawiają oni w monologach te same zdarzenia, ale różny punkt widzenia, odsłaniając, jak różne były ich charaktery, poglądy  i style życia. Między Francisco, Javierem i Mariano toczy się gra, nawet można by rzec walka, będąca z jednej strony wyrazem nieuniknionego konfliktu pokoleń,  uwarunkowana odmiennością, różnicą w sposobach bycia, a z drugiej- wynikająca z trudnych relacji rodzinnych opartych na niezrozumieniu, dominacji i uległości. Rządzi nimi zazdrość, chęć bycia tym najważniejszym samcem w stadzie, pragnienie chwały i mania wielkości. Panowie Goya nie są przyjaciółmi. Francisco uważa introwertycznego syna za tłustego nieudacznika ( furorę dla mnie zrobiło słowo "okląchły"), ten z kolei chce się odsunąć od "starego głuchego borsuka", który wiedzie rozpustny żywot. Mariano zaś cieszy się względami dziadka, do którego jest bardziej podobny.  Javiera nie interesuje to, co jego ojca ( towarzystwo, polowania, kobiety,  pełny dzban, uciechy i różne okropności), ale pewnego dnia i ten dziwak, samotnik chwyta za pędzel.... 

Kluczem do tego, co zdarzyło się między Franciscco, Javierem i Mariano jest cykl fresków namalowanych na ścianach Domu Głuchego pod Madrytem, monumentalne dzieło, które skrywa w sobie tajemnicę. Bohaterami opowieści są mężczyźni z rodu Goya, ale bardzo ważne, choć nieco w tle są postacie kobiet: dobroduszna Pepa, łagodna Gumersinda. frywolna Leokadia. Bez nich nie byłoby tylu emocji. Do rangi bohatera urastają też obrazy. Nie tylko te, o których mowa w akcji powieści. W książce umieszczono reprodukcje (niestety dość niewyraźne) dzieł Goi. Na ich podstawie autor snuje refleksje, tu mamy do czynienia z dość poetyckimi, nieco wydumanymi opisami, jakże różniącymi się stylem od monologów bohaterów, których  styl określiłabym jako rubaszny i gawędziarski. Te fragmenty były może nie tyle mniej ciekawe, co inne, stanowiące jakby przerywnik, odpoczynek dla czytelnika od głównego wątku. Całość jednak wydała mi się bardzo spójna.  

Było śmieszno i straszno, jasno i mrocznie. Piękno i ohyda, miłość i śmierć. Tajemnice i zaskoczenie. Podobało mi się, smakowało mi to literackie danie. To książka z  gatunku tych, po których pozostaje coś więcej niż tylko dobre wrażenie, poczucie dobrze spędzonego czasu, wartościowego poznania. Seria "Archipelagi" Wydawnictwa W.A.B od lat już prezentuje ambitną, ciekawą, wartościową prozę rodzimych autorów. Książki Dehnela wydane w jej ramach potwierdzają tę regułę.

*J. Dehnel, Saturn... s. 101.

2 komentarze:

  1. Och, kolejna książka do przeczytania, a życie jedno, a doba krótka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też nieraz mam wrażenie, że za dużo dobrego do czytania.... a chciałoby się i poznawać nowe i wracać do starych...

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów