Notatka ;-)
Drugi tom cyklu "Stacja Jagodno"
Książkę przeczytałam w ramach lutowej Trójki E-pik, kategoria: regionalne klimaty
(fabuła osadzona jest bowiem na ziemi świętokrzyskiej, w Kielcach i okolicach / choć Borowa i Jagodno są fikcyjne, ale krajobrazy
prawdziwe/,wspomniane autentyczne zdarzenia z czasów wojny, wspomniane
inne nazwy lokalnych miast)
Pierwszy tom, czyli "Zaplatana miłość" spodobał mi się, toteż chciałam kontynuować czytanie tej serii. Nie od razu jednak było mi to dane. Tak się złożyło, że wygrałam czwarty tom, potem dostałam drugi, po jakimś czasie dokupiłam trzeci - by czytać po kolei. Zawsze jednak było coś pilniejszego, a "Jagodno" odkładałam, w międzyczasie ukazały się kolejne części, bodajże jest ich już 8 albo 9...
Mam tylko 4 i raczej na tych poprzestanę.
"Marzenia szyte na miarę" wydały mi się dość przeciętne.
Tamara wraz z córką nadal pomagają babci Róży, która po wyjściu ze szpitala, choć jest w niezłej formie, potrzebuje pomocy w codziennych obowiązkach. Na szczęście jako gosposia trafiła się pani Zofia, która nie dość, że świetnie gotuje, piecze i szyje, to zarobione pieniądze bardzo jej się przydadzą. Starsza pani całe życie, dom, czas i rentę poświęciła rodzinie, niestety, córka i zięć, a nawet wnuki nie doceniają tego, traktując babcię jak darmową służbę, a także poniżają. Tamara zapewnia jej finanse ( i zbyt dla słodkich wypieków), Róża dach nad głową i serdeczne towarzystwo. Kobieta "buntuje się", nie chce wracać do córki, przecież ma swoje życie, swoje marzenia... nawet te małe.
Marysia podczas spacerów po lesie natrafia na zapuszczony dworek i jego dziwaczne mieszkanki - staruszki hrabianki. Pomaga im, choć musi robić to tak, by nie urazić ich dumy.
Łukasz nadal tajemniczy, wkurzony. Spięcia między nim a Tamarą. do Tamary zaś startuje gajowy, czy tam leśniczy, jak mu tam było... Bartek?
Relacje Tamary z matką nadal nie najlepsze, ale wyjaśnia się w końcu tajemnica Ewy, jej związki z Jagodnem i Różą. Tylko szkoda, że ta historia, zahaczająca o wojenne czasy, została potraktowana po macoszemu, krótko opowiedziana, wręcz streszczona, a mógł to być naprawdę dobry, ciekawy wątek, zwłaszcza, że związany także z lokalną historią dot. Kielc.
Historia pani Zofii - bardzo stereotypowa (poświęcająca się matka, zły zięć, pazerna zastraszona córka, niewdzięczne wnuki.. itp). Tytułowa metafora wiąże się z krawiectwem i tego szycia mi zdecydowanie zabrakło, skoro tak świetnie szyła bohaterka, a tu na pierwszy plan wysunęły się jej babeczki, hurtem zamawiane przez paniusie z Kielc.
Dodatkowo drażniła mnie jedna rzecz. Otóż wnuczka Zofii mówiła o sobie np. "Nikola chce pić", nie sądzę, aby pięcioletnie dziecko nadal mówiło o sobie w trzeciej osobie, w ogóle powinno być bardziej rozgarnięte. No, chyba, że się autorce pomyliło, w jakim wieku w końcu ma być ta postać:/
Plus - Wielkanoc ten czas pojawia się w powieściach, tu mowa o przygotowaniach, planowaniu potraw, zakupów, krótko jednak ujęte.
Czytało się w sumie szybko i przyjemnie, ale szału nie było i choć nadal
nurtuje mnie postać Łukasza, to nie bardzo mam ochotę sięgać po
kolejne tomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)