Są
takie powieści, w których zatapiamy się bez reszty, chłonąc jak gąbka
losy bohaterów, a po przewróceniu ostatniej kartki czujemy rozczarowanie
i niedosyt. Przykro nam opuszczać dopiero co poznane postaci,
chcielibyśmy nadal śledzić ich dzieje, dowiedzieć się jak najszybciej,
co było dalej. Do takich właśnie książek należy „Zjazd rodzinny” Ireny
Matuszkiewicz (,,,,)
Ciąg dalszy: /link/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)