"Turbulencje" David Szalay, wydawnictwo Pauza 2020
literatura kanadyjska, przeczytana w ramach sierpniowego Book-Trottera
Niewielka objętościowo i w moim odczuciu dość przeciętna książka. Rzekomo "wciąga bez reszty" - mnie nie wciągnęła, wręcz nużyła, ale zdecydowałam się poznać ją w całości, by może coś z niej wyłuskać. "Mocno zapada w pamięć"? Raczej dość szybko mi umknie, owszem zapamiętam ogólnie jej kompozycję, formę ale na pewno nie będę wracać do tej opowieści, ani nie będę sięgać po inne książki tego autora. Może nie zrozumiałam finezji "Turbulencji"?
Autor, David Szalay jest Kanadyjczykiem,ale mieszka w Budapeszcie. Znalazł się na liście najlepszych młodych powieściopisarzy pisma "Granta" w 2013 r. Jego powieść "Czym jest człowiek" była nominowana do Nagrody Bookera.
Na "Turbulencje" składa się 12 opowiadań połączonych ze sobą postaciami na zasadzie, że jakaś postać poboczna, czy wspomniana w jednym tekście staje się główną w kolejnym, mamy w sumie taką "pajęczynkę" powiązań. Poza tym mamy połączenia "samolotowe". Bohaterowie podróżują po całym świecie i tak mamy kolejno loty: Londyn-Madryt, Madryt-Dakar.. na trasie pojawią się m.in Seattle, Wietnam, Delhi... Zakończymy znów w Londynie. Tytuły opowiadań, czy też może rozdziałów, noszą nazwy typu LGW-MAD, MAD-DSS, DSS-GRU...
Zawiedzie się jednak ten, kto oczekuje szczegółowych opisów lotnisk, samolotów i podniebnych podróży. Proza Szalaya jest prosta, nieprzekombinowana, oszczędna, zarówno w opisy jak i emocje; skupiona na ludzkich sprawach, ale przedstawia je jakby szkicując, nie dopowiadając, pokazując urywek z życia bohatera, zostawiając wiele czytelnikowi do domysłu, ale też zbyt mało, by do głębi przejąć się problemami przeżywanymi przez postaci. Trochę to tak na zasadzie "kadr kamery" i "następny proszę". Nie zdążyłam się wczuć w żadną historię. Żadna mnie nie zaskoczyła, co nie znaczy, że była przewidywalna. Po prostu wszytko przyjmowałam ze spokojem, takim "acha, okej". W pewnym momencie przywykłam do monotonii, do tego, że nie ma tu wyraźnych puent.
Mam również wrażenie, że autor nie przekazał nic nowego, oryginalnego. Tytułowe "turbulencje" to rozmaite życiowe zawirowania, sytuacje i problemy (nie wymieniam konkretnych, żeby nie spojlerować), które spotykają ludzi na całym świecie niezależnie od ich miejsca zamieszkania, narodowości, koloru skóry, wyznania itp. Może pisarz chciał podkreślić, że świat stał się, jak to się mówi, "globalną wioską" , ale choć niemal wszędzie jest "blisko", bo można polecieć samolotem, to ludzie stali się od siebie dalecy, coraz bardziej samotni...?
Fajna, psychodeliczna okładka (projekt Tomasz Majewski)